czwartek, 15 sierpnia 2019

54# "Dwa Jabłka Adama"


Tytuł: Dwa jabłka Adama 
Autor: Ewa Podsiadły-Natorska 
Rok wydania: 2 lipca 2019 
Wydawnictwo: EditioRed 
Liczba Stron: 440 

Opis:

Miłość, pożądanie i zdrada oczami mężczyzny, który znalazł się na rozdrożu.
On - wzorowy mąż i ojciec, utrzymujący rodzinę z pracy tłumacza. 

One - wzorowa żona i matka oraz jego koleżanka z zamierzchłej przeszłości.

Przypadkowe spotkanie Adama i Diany w ich rodzinnych stronach staje się początkiem erotycznej i psychologicznej gry pomiędzy nimi, w którą wkrótce zostaje wciągnięta również jego żona Lidka. Z pozoru zwykły romans okazuje się niemożliwy do zakończenia, a fascynacji koleżanką z dzieciństwa ulega też żona Adama. Prowadzi to do trudnego, poliamorycznego układu, w którym wszyscy troje będą musieli zweryfikować wszystko, w co do tej pory wierzyli. 

W tym menage a trois - gospodarstwie domowym trzech osób - powstaje wzajemna sieć skomplikowanych i dzikich uzależnień, w której będzie się jeszcze musiało znaleźć miejsce dla małego dziecka.


Recenzja:

„Widziały go ściany. Widziały, jak leżał na podłodze wśród zdjęć rozsypanych tak jak jego życie. Widziały, jak patrzył w sufit oczami przegranego człowieka. Jak chwilę wcześniej zamknął drzwi na klucz zdemolował pokój i bez sił padł na kolana, po czym runął na plecy, przygniatając rodzinne fotografie, które zdeformowały się od ciężaru jego ciała. Widziały, jak ostre końce zniszczonych ramek kuły go niczym gwoździe. Widziały szkło pokruszone w drobny mak; odłamki haratały mu skórę. Widziały krew – najpierw z nadgarstka, potem z łokcia, karku, szyi. Widziały, jak przypominał zupełnie beznadziejny kawał ludzkiego mięsa. Jak rozpłakał się niczym dziecko. 

Nie widziały tylko, co działo się w jego głowie. Nie widziały spiętrzonej rzeki myśli, która zatruwała mu umysł. A zwłaszcza tego jednego pytania, które nie dawało mu spokoju:
po co żyje człowiek, który krzywdzi innych?” 

Zdrada. Nie myślimy o tym na co dzień, ale nawet nie wiemy, że możemy mieć z nią doczynienia. Idąc na ulicy możemy mijać żonę, którą właśnie zdradza mąż albo na pierwszy rzut oka parę zakochanych w sobie ludzi, którzy mogą okazać się parą kochanków próbujących ukraść parę chwil dla siebie. Zapytani o zdradę mówimy: nie mnie to nie dotyczy, a nie wiemy czy w przyszłości nie będziemy zdradzającymi albo zdradzonymi. Zdrada należy to tych spraw, które ignorujemy, wyrzucamy z głowy tłumacząc sobie, że jest to rzecz, która mnie nie dotyczy. Budzimy się dopiero wtedy, kiedy zaczyna nas dotyczyć.

„A jednak wchodził w tę znajomość coraz głębiej, tak jak się wchodzi do wanny z ciepłą wodą. Już nie pamiętał, czy odkąd związał się z Lidką, inna kobieta zrobiła na nim równie silne co Diana wrażenie. Sam nie wiedział, co nim kierowało: oddalenie od domu, sentyment, fascynacja? Wiedział jedno – Diana zawróciła mu w głowie. Pragnął jej, pragnął bardziej niż żony i czuł się z tego powodu jak ostatni skurwysyn.”

Co może być lekarstwem na zastój w pracy? Oczywiście, że urlop w oddalonej od ludzi Górze Puławskiej. Tam też Lidka wysyła Adama, żeby ułatwić mu tłumaczenie zagranicznego bestsellera. Mężczyzna po jakimś czasie się zgadza, jednak nie jest przekonany o tym ze względu na to, że nie chce zostawiać rodziny samej. Sprawę ułatwia mu wyjazd córki do babci. Zostawiając żonę z jej własną pracą wyjeżdża nie wiedząc jeszcze, że cały wyjazd zmieni jego dotychczasowe życie w piekło. Do tej pory nie miał życie układało mu się nie najgorzej, a z mniejszymi i większymi problemami radził sobie jak każdy inny. Miał dom podciągnięty pod hipotekę, razem z żoną dobrze płatną pracę, zdrową córkę, czego chcieć więcej?

Jednak jak zawsze co do czego przychodzi, życie musi się pokomplikować.

I tak właśnie było również w przypadku Adama, który znalazł się w złym miejscu o złym czasie. Po latach na jego drodze staje Diana, którą pamiętał z dziecięcych lat spędzanych na działce w Górze Puławskiej. Okazało się, że koleżanka z dawnych lat wyrosła na piękną kobietę, więc żeby wyjść na dżentelmena Adam postanowił powspominać dawne czasy. Od tego momentu widywali się przez cały jego pobyt na działce. Tłumaczenie szło mu rewelacyjnie, dodatkowo dopingowany faktem spotkań z dawną znajomą, jednak wszystko trwało do pewnego momentu.

Nadeszło nieuniknione.

Adam zdradził Lidkę.

Od tamtej pory psychicznie zaczął obarczać się winą, gardzić sobą, ale nie zaprzestał spotykania się z Dianą. Coraz więcej dowiadywał się o dawnej znajomej o jej życiu w Warszawie, partnerze. Zaczął zastanawiać się i snuć intrygi, co będzie, kiedy skończy swoje zadanie i będzie musiał wrócić do Radomia, gdzie zostawił rodzinę.

Postanowił zrobić najgorszą, rzecz jaką kiedykolwiek można zrobić będąc w związku.

Zaczął kłamać.

„Oszalał na punkcie tej kobiety.
Nie miał co do tego wątpliwości.
A jednak nie chodziło tylko o seks.”

Bohaterowie książki są niezwykle dobrze nakreśleni, zupełnie jakby autorka wycięła ich z życia codziennego i wkleiła do książki. Przyczyną może być temat, jaki zostaje poruszony w książce, w końcu każdy może paść ofiarą zdrady. Wiele razy łapałam się za głowę, jak ludzie mogą tak postępować, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że to co robią jest złe. Wiele razy miałam nadzieję, że Adam się opamięta w końcu miał kochającą żonę i córkę jednak to mu nie wystarczało. Zaczął nawet winą za swoją niewierność obarczać ojca, który miał mu to przekazać w genach. Powodem takiego myślenia był bardzo szybki ślub ojca Adama po śmierci jego matki.

Oboje z Lidką nie mieli łatwego życia, co autorka doskonale nam ukazuje. Często w historii przewija się sam motyw utraty rodzica: Adam – traci matkę w wypadku samochodowym, sama Lidka wpierw jako dziecko jest ignorowana przez matkę, aż w końcu jako dorosła osoba po ślubie i urodzeniu dziecka traci ukochanego ojca, z którym miała więź, przez co się załamuje i popada w alkoholizm, z którego wychodzi właśnie dzięki Adamowi i rocznej córeczce.

I może wyjdę na sadystkę, ale to właśnie mi się podobało w tej książce, że autorka nie stworzyła cukierkowych bohaterów, którym przytrafiają się same dobre rzeczy. Nie! W tej książce bohaterowie są poddawani coraz to większym próbom, aż nadchodzi ta najgorsza.

„Chwycił kierownicę, tak mocno,
że aż pod skórą dłoni wybrzuszyła się niebieska mapa żył.
Ta kobieta była jak zatrute jabłko.”

Przyznaję się bez bicia, że byłam dosyć sceptycznie nastawiona do tej książki ze względu na tematykę zdrady i pierwszej myśli, która pojawiła się w mojej głowie po przeczytaniu opisu. Bałam się, że autorka spłyci wszystko i skupi się na trójkącie, a tutaj spotkała mnie niespodzianka. Dostałam zupełnie co innego! Świetnie poprowadzoną psychologiczną powieść, która wręcz rozbiera psychikę niewiernego małżonka na części pierwsze! Wczytując się w historię Adama, dokładnie widzimy, jak stacza się z coraz większą prędkością, a w jego głowie zaczyna panować kompletny chaos, aż w końcu już sam nie wie, co jest dobre, a co złe, czy ktoś prowadzi z nim grę, czy po prostu proponuje tylko rozwiązania.

Ja przepadłam, dlatego też miłośnikom romansów psychologicznych polecam, co więcej uważam wręcz, że jest to pozycja obowiązkowa!

Za udostępnienie egzemplarza serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio Red.

Alpha
15.08.2019

niedziela, 11 sierpnia 2019

53# "Zgromadzenie TomII Odnaleźć siebie" PRZEDPREMIEROWA RECENZJA PATRONACKA



Tytuł: Zgromadzenie (Odnaleźć siebie Tom II)
Autor: Joanna Jarczyk
PREMIERA: 19 sierpnia 2019
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba Stron: 348

Opis:

Czy kłamstwo może stworzyć nową prawdę?

Zgromadzenie szybko otrząsa się po tragicznej śmierci Samuela, a Stróżowie są zadowoleni z nowego dowódcy, Louisa Daquina. Damien porządkuje swoje życie, Catherine wraca pod skrzydła Pana Łowców. Wszystko zdaje się biec właściwym torem, wróżąc spokojną i udaną przyszłość. Jest tylko jeden problem: kłamstwo Louisa, które wkrótce może spowodować wielkie szkody...

Czy prawda w końcu ujrzy światło dzienne? Ile można poświęcić w imię wyznawanych zasad? Komu warto zaufać, gdy przyjdzie czas poszukiwania najważniejszej w życiu rzeczy – własnej tożsamości? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań będą musieli wkrótce odnaleźć bohaterowie Zgromadzenia.


Recenzja:


„Sny zwracają uwagę na zakorzenione w ludziach lęki.
Są nieraz odzwierciedleniem duszy,
komunikacją z głęboko zakorzenioną podświadomością.
Szczególnie koszmary.”

Na Zgromadzenie pada cień. Założyciel i przywódca Stróżów zostaje zamordowany. Ciężar władzy spada na barki młodego członka zgromadzenia Louisa, który był prawą ręką Samulea. Musi podnieść Zgromadzenia i doprowadzić do dawnej świetność zanim Łowcy zaatakują ich. Jednak, jak ma to zrobić jak jego samego przygniata ciężar nie tylko nowej posady, ale również popełnionej zbrodni. Czy jego tajemnica oraz pewnej Łowczyni wyjdzie najaw? Jak zareaguje Damien, kiedy pozna sekret przyjaciela? Czy ponownie zmieni zdanie na temat Catherine? I jak wpłynie to na konflikt pomiędzy Stróżami a Łowcami? Jedno jest pewne Joanna Jarczyk ponownie zabiera nas w świat pełen intryg, tajemnic, walk i rywalizacji, doprawiony przyjaźnią, która zostanie wystawiona na próbę, a także rodzącemu się uczuciu.

„Każdy może pomóc, by świat stał się lepszy.”

Po pogrzebie Samuela priorytetem staje się sprawdzenie tajnej broni zmarłego przywódcy, ale do tego niestety potrzebna jest krew Łowcy. Młody dowódca wysyła swoich podwładnych na patrole, dobrze wiedząc, że muszą się spieszyć. Widmo ataku Łowców wisi nad Zgromadzeniem, niczym burzowe chmury, a wśród wszystkich presji dodatkowo szalę przechylają koszmary Louisa, które w równym stopniu jak poczucie winy powoli niczym pasożyt wysysają z niego siły życiowe.

Jednocześnie po drugiej stronie sporu Catherine z nowymi tytułami, które jej nie wystarczają próbuje odkryć tajemnice swojego pochodzenia, a w tym może pomóc jej niepozorna opaska dziecięca, która niestety została w domu Damiena. Po upływie dwóch miesięcy w końcu decyduje się na odwiedzenie mężczyzny, z którym łączą ją skomplikowane relacje. Oczekuje, że Stróż pomoże jej odnaleźć prawdę. Jednak widząc Łowczynię w progu nie spodziewał się, że jedna walka może doprowadzić do zwątpienia w przyjaciela i ponowne łamanie zasad Zgromadzenia. Połączyła ich umowa i oddanie sobie przysług, które bardzo namieszają i doprowadzą do niespodziewanych konsekwencji.


„Tenerbris wyłoniło się nieoczekiwanie.
Nagle skończył się las, pojawiła się za to wolna przestrzeń wydeptanej ziemi,
a nieco dalej różnej wielkości budynki.
Było tu niezwykle przygnębiająco,
a okolica odrobinę przypominała opuszczone tereny przemysłowe.”


Jak w każdej historii są bohaterowie, których się uwielbia i tych, którzy niemiłosiernie denerwują. Oczywiście bohaterami, których wątki bardzo dobrze mi się czytało, to Damien i Catherine. Tak jak w pierwszej części nie mogłam się doczekać rozdziałów z perspektywy mężczyzny, to tak w tej części moją ciekawość zdominowała fabuła dotycząca Catherine i jej tajemnicy. Dosłownie przebierałam nogami zniecierpliwiona, czekając na fragment z Łowczynią, po czym szybko mknęłam przez tekst, a gdy docierałam do końca miałam wielki zawód i szybko patrzyłam, kiedy znowu pojawi się rozdział dotyczący Cat, przez co Damien zbiegł na drugi plan.

Myślę, że spowodowane to było tym, że historia Stróża była mocno związana z przygodami Mayi wyrzuconej ze Zgromadzenia, przez cząstkę Balthazara, której była nieświadoma. Nie mówię, że nie byłam ciekawa również i tego wątku, jednak pochodzenie Cat ciekawiło mnie najbardziej. W przypadku Mayi, to bardziej czułam rodzące się współczucie, żal i niesprawiedliwość. I tu przechodzimy do postaci, która najbardziej mnie denerwowała, a mowa tu o Louisie.

„Uśmiechnął się sam do siebie na myśl o tym.
Dowódca Louis – potężny pogromca Balthazara.”

Niestety w tej części młody dowódca Zgromadzenia nie zyskał mojej sympatii, a co więcej stracił dużo od pierwszej części. Oczywiście mówię tu, że stracił w moich oczach, bo przez swoje zachowanie działał mi na nerwy, a nie dlatego, że postać jest źle wykreowana. Co to, to nie. Wszystkie postacie w tej historii są tak świetnie tu wykreowane zupełnie tak, jakby autorka spisywała przygody osób żyjących w świecie rzeczywistym. Każda postać jest oryginalna, mająca swój charakter i osobowość, przez co jestem zachwycona.

Na pochwałę zasługują również wplecione przez autorkę wątki związane z tajemnicami, ale także miłosne.

Do czego mogę się przyczepić?


ZAKOŃCZENIE i brak kolejnego tomu…
Nie wyobrażam sobie teraz oczekiwania na kolejną część.
Mam nadzieję, że nie będzie trzeba długo czekać, na trzeci tom :D


Na zakończenie serdecznie polecam zapoznać się z tym cyklem. Przyznam się szczerze, że dawno już nie ociągałam się tak z kończeniem książki. Po prostu nie chciałam rozstawać się z tą historią.

Za udostępnienie egzemplarza oraz za możliwość objęcie go patronatem dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

Alpha
11.08.2019



piątek, 2 sierpnia 2019

52# "Zaskocz mnie"



Tytuł: Zaskocz mnie 
Autor: Małgorzata Falkowska, Daria Skiba 
Rok wydania: 2019 
Wydawnictwo: Inanna 
Liczba Stron: 320 


Opis:

ONA ma pasję, za którą skoczyłaby w ogień. Ma marzenia.
ON wymarzoną pracę i życie, które wydaje się innym niemal idealne.

Antek i Jagoda są niczym ogień i woda.
Ona, bez planów na przyszłość, żyjąca „tu i teraz”.
On, poukładany, planujący przyszłość i zakochany w swojej dziewczynie.

Czy tych dwoje może się wzajemnie zrozumieć?
Parkour jest ich odpowiedzią.
Uparta nauczycielka i uczeń, który nie chce się poddać.
Wspólne ćwiczenia pokazują obojgu, że mimo wielu różnic, są do siebie bardziej podobni, niż mogli się spodziewać.

Co się stanie, gdy światy i poglądy tych dwojga się zderzą?


Recenzja:

Nowe miasto, nowe perspektywy, nowe marzenia, a przynajmniej tak zdawało się Antkowi. Wraz ze swoją dziewczyną przeprowadza się do Wrocławia, gdzie podejmuje nową pracę w wydawnictwie. Jednak nie zawsze nowe życie zaczyna się dobrze i tak samo kończy. Antoni nie do końca wierzy w uczucie jakim podobno darzy go jego dziewczyna, która przejmuje się tylko urodą i przyjemnościami. Jego życie diametralnie zmienia się wraz z voucherem na trening boksu. Kiedy udaje się pierwszy raz na miejsce, postanawia, że zamiast walki nauczy się parkouru. Jak się okazuje nie tylko ekstremalny sport go przyciąga, ale również nowo poznana dziewczyna – Jagoda.

Podczas trudnych chwil Jagoda oddaje się pasji. Najczęściej po rozmowach z matką, które przeważnie kończą się niemiłymi prztykami kobiet, złośliwymi uwagami lub wyrzucaniem sobie nawzajem przewinień sprzed lat. Wtedy właśnie Jagoda ucieka w miejsce, gdzie czuje się naprawdę wolna. Od dawna oddaje się pasji, jaką jest parkour, a teraz wraz z grupą znajomych ma do osiągnięcia jeden z najważniejszych celów. W końcu czekają ich zawody we Francji, a tam może pojechać jedynie pięć osób. Kto załapie się na podróż, w której będzie mógł spełnić swoje marzenia?

"Pragnęłam być szczęśliwą kobietą. Może i samotną wieczorami, bez rodziny, ale wierzyłam, że i na to kiedyś przyjdzie czas. W tym momencie mogłam skupić się na sobie i zacząć korzystać z życia garściami, bo jeśli nie teraz, to kiedy?" 

Nie ukrywam, że z twórczością autorek spotkałam się pierwszy raz. Czy obie panie mnie „Zaskoczyły”? Szczerze powiedziawszy nie. Historia Antka i Jagody jest zwyczajna, taka która może się przytrafić każdemu. Są w niej wzloty i upadki, jednak sama książka niczym nowym nie zaskakuje. Owszem jest przyjemną lekturą na letni wieczór, który można spędzić z zimną herbatą na tarasie przy zachodzącym słońcu. Lubujących się w romansach może porwie, jednak dla mnie książka była mocno przeciętna. Opowieść o pasji oraz rodzącej się miłości, których nie okłamujmy się, ale mamy na pęczki w księgarniach. Spytacie się, więc czemu sięgnęłam po tę książkę.

Jak zwykle są u mnie trzy powody: Pierwszy to oczywiście tytuł. Drugi to sama okładka, która nie okłamujmy się, ale przyciąga wzrok, natomiast trzeci to sam temat parkouru. Nie ukrywam, że od kilku lat z przyjemnością oglądam, a nawet czytam o nim książki i tu właśnie nastąpił zgrzyt. Co mi nie podpasowało? Chyba najważniejsze, co to prędkość z jaką główny bohater nauczył się wspinać po budynkach i po nich biegać, a także przeskakiwać, szczególnie, że autorki opisały go jako mało wysportowanego mężczyznę, powiedzmy, że przeciętnego. Dlatego też czas, w którym przyswoił podstawy parkouru był dla mnie szokiem. Wystarczył mu w sumie tydzień, a nasz Antek biegał po dachach niczym Batman w Gotham.

“Nie mógł po prostu przychodzić, ćwiczyć i wracać do swojego świata?” 

Sami bohaterowie zapewne niedługo ulecą z mojej pamięci, ze względu na to, że nie zżyłam się z nimi zbytnio. Owszem nie denerwowali mnie, jak w niektórych książkach bohaterowie potrafią to robić, ale może i w tym problem, że żadna z przedstawionych postaci nie wzbudziła we mnie emocji. Od tak czytałam ich historię, twierdząc, że jest przyjemną przygodą, która niestety nie zostanie długo w mojej głowie.

„Zaskocz mnie” jest historią, którą można przeczytać w jeden wieczór na zrelaksowanie się, a w mojej liście książek plasuje się na miejscu historii przeciętnych. Czy polecam Wam książkę? W sumie tak, ponieważ można fajnie przy niej spędzić czas, zrelaksować się po pracy i spędzić fajne chwilę z bohaterami. Jeśli szukacie lekkiej lektury na wakacje to jak najbardziej polecam.

Za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Inanna.

Alpha
02.08.2019

poniedziałek, 15 lipca 2019

51#"Indygo"



Tytuł: Indygo 
Autor: Michał Jan Chmielewski 
Rok wydania: 2019 
Wydawnictwo: Literate 
Liczba Stron: 300 

Opis:

Dwoje nastoletnich przyjaciół.
Ona i on, połączeni przez wspólne tajemnice i tragedie. Muszą stawić czoła śmiertelnemu niebezpieczeństwu poszukując odpowiedzi na pytanie, dlaczego w Baskin giną dzieci
Nieprzygotowani wkraczają w świat dorosłych. Walczą z demonami przeszłości, których głos jest silny i przerażający. Odnajdują prawdę, przyjaźni i miłość. Płacą za to cenę, być może zbyt wysoką.
Michał Chmielewski zabiera nas ponownie do Baskin Zachodniego. „Indygo” to zupełnie inna opowieść niż „Złe”, ale równie prawdziwa, mocna i warta przeczytania! 

Recenzja:

Każda legenda zrodziła się z jednego słowa, które podczas przekazywania do kolejnych uszu było ubarwienie przez ludzi. Tak powstała historia o ginących dzieciach w Baskin Zachodnim.
Kim jest Kusak?
Tego nikt nie wie.
Nigdy jeszcze nie popełnił błędu, ale czy to oznacza, że jest nie uchwytny? Co się dzieje z dziećmi, które porywa, skoro nigdy nie odnaleziono ich ciał?
Na przeciwko trudności staje para dzieci, pokrzywdzonych przez los. Pozostaje pytanie czy uda im się na czas znaleźć odpowiedzi.

Od pierwszych stron śledzimy historię dwójki dzieci pokrzywdzonych przez los – Ady zwanej inaczej Rudą oraz Emila zwanego inaczej dziwakiem. Oboje zostali pokrzywdzeni przez los, oboje stracili rodziców i próbują odnaleźć się w tym okrutnym świecie, w którym zostali sami, pozbawieni najważniejszych osób. Ada mieszkająca z dziadkami od zawsze musiała udowadniać kolegom swoją wartościowość i takim oto przypadkiem wylądowała na środku zamarzniętego jeziora o mało nie wpadając do niego lub przeskakując przez płot na wzgórze, podczas czego miał miejsce jeden z ataków Emila.

Dziesięcioletni chłopczyk, wytykany przez kolegów i koleżanki, który jest odludkiem, w końcu znajduje bratnią duszę. Zaprzyjaźnia się z Rudą, ale czy ta przyjaźń jest tyle warta, żeby zdradzić dziewczynie swoje tajemnice? Szczególnie jedna jest przerażająca. Emil słyszy głosy. Głosy umarłych. Zazwyczaj odzywają się w jego głowie, kiedy chłopak znajduje się w miejscu ich wiecznego spoczynku. Dzieciaki podczas spotkań próbują przełamać pierwsze lody, nie wiedząc, że są cały czas obserwowane przez Kusaka. Czy nadzwyczajna umiejętność Emila pozwoli im przeżyć, a także odkryć straszną tajemnice Baskin Zachodniego?

Nie raz słyszałam już pogłoskę o tym, że porywaczem, sprawcą, złodziejem, gwałcicielem jest ktoś kogo kompletnie się nie spodziewamy. Jednak nie chodzi o kogoś nieznajomego. Właśnie pod latarnią jest zawsze najciemniej, a powodem całego zmartwienia zazwyczaj są osoby, które znamy, mijamy w pracy lub w szkole. Autor nie tylko ukazuje tutaj tę rzecz, ale również zwraca uwagę na nieszczęścia, które niesprawiedliwie spadają na osoby zupełnie nie przygotowane. Ukazuje również, jak wspólne nieszczęścia potrafią jednoczyć oraz jak bardzo ludzie lubią wyolbrzymiać rzeczy. Przykładem są zaginięcia dzieci w Baskin, które trwa od kilku lat, pomimo tego ludzie zdążyli już opowiedzieć historię o tym, jak to porwania miały miejsce zawsze.

Nie podobał mi się trochę motyw „związku” między Emilem a Adą, ze względu na to, że Emil jak to wspomniałam, ma dziesięć lat, a Ada trzynaście. Natomiast bardzo spodobała mi się co prawda smutna scena, w której dziewczyna przez podarowaną przez ojca krótkofalówkę, próbuje się ze zmarłymi rodzicami porozumieć. W pewnym mniemaniu daje to do myślenia, czy faktycznie nie istnieje inny świat, który być może odbiera na innych falach. Bardzo spodobało mi się porównanie scen, właśnie z krótkofalówką oraz próbą usłyszenia rodziców Ady przez Emila, który jakby nie patrzeć nie potrzebował do tego urządzenia.

Historia "Indygo" wciąga od pierwszych stron, a mówię to jako osoba, która podeszła do książki z pewną rezerwą, aż tu nagle "Łup" jak grom z jasnego nieba, książka mnie pochłonęła. Napisana prostym i przyjemnym językiem, który jest plusem podczas czytania takiej historii. Porostu nie dało się oderwać, że względu na to, że bardzo chciałam poznać zakończenie :) Książka na pewno godna polecenia, szczególnie dla molików lubujących się w mrocznych i zagadkowych klimatach.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Literate :).

wtorek, 9 lipca 2019

50# "Aleo. Burza na Północy"


Tytuł: Aleo. Burza na Północy 
Autor: Tomasz Miękina 
Rok wydania: 2019 
Wydawnictwo: Novae Res 
Liczba Stron: 350 

Opis:

Czy wielkich czynów mogą dokonywać tylko wielcy bohaterowie?
Aleo, nastolatka o rubinowych włosach, jakich na próżno szukać w całym królestwie Adonu, wiedzie całkiem zwyczajne życie. Osierocona w dzieciństwie, na co dzień mieszka u wuja, pomagając mu w prowadzeniu domu. Los jednak szykuje dla niej przyszłość pełną niespodzianek i wyzwań. Pewnego dnia dziewczyna dowiaduje się, że zgodnie z prawem gwiazdy wieczornej jest prawowitą dziedziczką tronu. Jako pierworodne dziecko pierworodnego ojca staje przed niezwykłym zadaniem. Co oznacza przepowiednia, która mówi, że los odkupi Rubin z Kalantari?


Recenzja:

„W innym miejscu łososie, pstrągi i szczupaki,
nad wyraz liczne we wszystkich rzekach doliny,
powoli przepływały to w jedną, to w drugą stronę.
Novami chowały się w gęstych szuwarach,
porastających brzegi tutejszych strumieni.
Gdy wstawał świt, wyruszał na łowy.
Głód kazał im podążać za zdobyczą.
Kierowane instynktem szukały pożywieni.
Wyjątkowo czysta woda,
pochodząca z górskich lodowców
wydawała się idealnym miejscem do życia." 


Każda historia ma swój początek, tak też było w przypadku „Aleo. Burza na Północy”. Ludzie jako gatunek znani są z tego, że są słabi i ulegli, ale jak do tego doszło? Dlaczego nie żyją wiecznie? I co z tym wszystkim ma wspólnego pewien Kielich, który zmącił umysł mistrza sztuki i najwierniejszego sługę. Wystarczył cień, który padł, a wszystko zaczęło się sypać i powstała przepowiednia, która mówi o pewnym rubinie, który ma rozwiązać wszelkie sprawy i rozwiać wszelkie troski. Po wiekach od tych wydarzeń rozpoczyna się historia pewnej dziewczyny o charakterystycznych czerwonych włosach, a jej imię to Aleo.

„Przez ostatnie okno sali tronowej błyszczały pierwsze gwiazdy.
Nadeszła noc.
Kolejny dzień minął bezpowrotnie.
Kolejne nadzieje i szanse odleciały hen daleko.” 

Historia Aleo może wydawać się schematyczna o księżniczce pokrzywdzonej przez los, której rodzice zginęli ratując innych. Po części może przypominać historię Kopciuszka, jednak te podobieństwa mi osobiście nie przeszkadzało podczas czytania. Pierworodne dziecko pierworodnego syna króla, przez intrygi zostaje odsunięte od władzy i odesłane do wuja. Poznajemy Aleo podczas dorocznego targu odbywającego się w Kalantari. Przepełniona klimatem historia rozpoczyna się właśnie wtedy, powoli wprowadzając nas w nieznany świat Aherothu. Dowiadujemy się, że Aleo od najmłodszych lat budziła sympatię wśród ludzi, a także była bardzo łatwo rozpoznawalna przez swoje charakterystyczne włosy. Dzień za dniem toczy się powoli, a na Północy zaczynają dziać się dziwne rzeczy, a najdziwniejszą z nich dla Aleo jest nieoczekiwana decyzja stryja. Król wyznacza swoją bratanicę na następczynię tronu, pomimo tego, że ma córkę. Być może na tę decyzję wpłynęło widmo nadciągającej wojny.

„Spojrzał jeszcze raz na okolicę.
Splunął z pogardą na ziemię i schował się podobnie jak inni.
Dzień nie należał do jego sprzymierzeńców.
Jeszcze nie teraz.” 

Opisy pobudzające wyobraźnię, świetnie wykreowane i stworzone postacie, które zapadną w pamięć i nietuzinkowa historia, która spokojnie może równać się z powieściami mistrzów fantastyki. Co prawda w pierwszy tomie serii, wyraźnie czuć, że autor dopiero wprowadza czytelnika na szlak całej historii, żeby w kolejnych tomach porwać i zatracić czytelników bez pamięci. W dodatku każda z postaci jest inna, żadna nie powtarza się charakterem i nie wywołuje apopleksji swoimi decyzjami. Jednak, żeby nie było, że cały czas zachwalam książkę, to jak to ja musiałam się do czegoś przyczepić i tym czymś są dwie rzeczy. Wspominałam o świetnym stylu autora, ale pierwsze co rzuciło mi się po przeczytaniu pierwszych stu stron, to ilość informacji. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że autor musiał przedstawić podstawową wiedzę na temat stworzonego przez siebie świata, ale odniosłam wrażenie, że nieprzyzwyczajony do tego czytelnik może łatwo się przez to zniechęcić. Zostaje po prostu zarzucony pewnymi informacjami i może się w tym wszystkim pogubić. Mi to osobiście nie przeszkadzało, ale podejrzewam, że niektórym mogłoby to sprawić trudność w czytaniu. Druga sprawa, która tym razem już mi przeszkadzała, to mała ilość rozdziałów. Już kiedyś wspominałam o tym, że sporo czytam na tak zwane raty i bardzo ułatwia mi to duża ilość rozdziałów. W „Aleo. Burza na Północy.” niestety była mała ilość rozdziałów, które były bardzo długie. Z jednej strony nie miałam tego wrażenia, jednak kiedy książka mnie pochłonęła, skończyłam rozdział i spojrzałam na zegarek to się przeraziłam. W cale nie było czuć upływającego czasu, a obowiązki leżały z boku. Dlatego właśnie jest to małym minusikiem, ze względu na to, że jestem osobą robiącą kilka rzeczy na raz.

„Gdy z czerwienią na niebie pierwszy krzyk powstanie,
to będzie znak mój,
to będzie posłaniec!” 

Ostatnio przeczytałam świetny debiut, który pochłonął mnie całkowicie i uplasował się wysoko w top przeczytanych przeze mnie książkach. "ALEO. Burza na północy" jest świetną książką, która dopiero co wprowadza w historię stworzoną przez Tomasza Miękina. Czytając, a raczej pochłaniając książkę, skojarzyło mi się od razu z twórczością J.R.R.Tolkiena przez co pokochałam to jeszcze bardziej. Sam styl autora, w którym prowadzi historię już nadaje klimatu, a tym bardziej nie pomyślałabym, że jest to debiut.
Tak, więc historia fantasy opowiadająca o rozpoczynających się przygodach Aleo pochłania i nie puszcza do samego końca, a docierając do ostatniej strony tomu, chce się więcej, tak więc czekam niecierpliwie na kontynuację, a dla fanów prawdziwej fantastyki polecam serdecznie i szybko po nią sięgajcie ;)

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res <3

Alpha
09.07.2019

poniedziałek, 1 lipca 2019

49# "Dzikie Dziecko Miłości"


Tytuł: Dzikie Dziecko Miłości 
Autor: Aneta Jadowska 
Rok wydania: 15 maja 2019 
Wydawnictwo: SQN 
Liczba Stron: 528 

Opis:

Spokój? W słowniku Namiestniczki Thornu ten wyraz nie istnieje
W mieście grasuje zabójca, a terytorium wilków skrywa masowe groby. Jedyny trop prowadzi do młodziutkiej wampirzycy.
Kim właściwie jest Daria? I jaką rolę odegrała w tej zbrodni?
Namiestniczka Dora Wilk i Roman, książę wampirów, jednoczą siły i gromadzą sojuszników, by rozwiązać tajemnicę przerażających morderstw i wymierzyć sprawiedliwość.
Gęsta intryga, kryminalne śledztwo, skomplikowane relacje i niezmiennie spora dawka sarkazmu.
W świecie Thornu jeszcze nigdy nie czaiło się tak wielkie zło.


Recenzja: 

„[...] "żyli długo i szczęśliwie" naprawdę nie oddaje całej skomplikowanej natury rzeczy. Uczy się nas, głównie kobiety, że miłość zwycięża wszystko, że gdy poznamy tego jedynego, to reszta sama się ułoży. Tylko nie zawsze tak jest, bo jeśli nie mamy czternastu lat, a naszym największym problemem nie jest waśń między naszymi rodami, życie dostarcza wielu innych perturbacji zamiast "długo i szczęśliwie".” 

Prawda i sprawiedliwość. Namiestniczka Thornu Dora Wilk znowu wkracza do akcji. Tym razem po mieście grasują zabójca, a jedyny trop prowadzi do niepozornej młodej wampirzycy. Rozkopane groby na terenie wilkołaków? W końcu każde dziecko wie, że wampiry i wilkołaki niezbyt za sobą przepadają. Czy ten dowód doprowadzi wyszczekaną wiedźmę do odpowiedzi, która potwierdzi tę teorię?

W Thornie nigdy nie panował spokój. Zawsze coś się dzieje i to niekoniecznie coś dobrego. Zazwyczaj są to niedobre… bardzo niedobre rzeczy. Co nie powinno dziwić, z powodu namiestniczki, którą jest Dora Wilk, rudowłosa wiedźma, która sama jest magnesem na kłopoty. Tym razem budzące grozę śledztwo przeplata się z problemami, która pojawiają się w życiu bohaterki, a także w życiu Witkaca – pewnego intrygującego szamana, który zdobywa wiedzę na temat bycia ojcem i ciekawskich nastolatków.

Pytanie pozostaje jedno: Co na końcu drogi znajdzie wiedźma, wampir i szaman.

Trudno jest pisać coś więcej o fabule nie zdradzając jakiegoś istotnego wątku. Dlatego przemilczę tę sprawę i pozostawię Was tylko z jedną wskazówką: czytajcie „Dzikie Dziecko Miłości”, wtedy dowiecie się, kto tak bardzo narozrabiał.

„Jeśli miałeś nadzieję, że jej niewyparzony język złagodnieje po egzorcyzmach, mam złe wiadomości – zwróciła się do Romana. – Taka już jest i taka zostanie”. 

Dora Wilk jest postacią, które na dobra sprawę uwielbiam i jestem wdzięczna autorom za stworzenie takich postaci? Dlaczego? Ponieważ z jednej strony bardzo lubię takie żeńskie postacie, ale z drugiej są momenty, że niemiłosiernie mnie irytują. I to jest dobre, ponieważ autor wywołuje w ten sposób emocje w czytelniku i to nie tylko wzruszającymi, romantycznymi scenami czy zwrotami akcji. Kreując taką postać pisarz powoduje, że zaczynamy je odbierać, jak żywą, istniejącą osobę. Przecież nie raz jest tak, że jakaś osoba, którą spotykamy budzi w nas emocje, takie jak radość, szczęście, złość, agresja, wściekłość. Nie są nam obojętni i to właśnie Aneta Jadowska przeniosła na kartki swojej historie. Emocje, która wzbudzają w nas postacie autorki.

We wcześniejszej recenzji książki od Wydawnictwa SQN zachwycałam się szatą graficzną. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Nadal się zachwycam. Ilustracje dołączone do książki tylko umilają czytanie, co zdecydowanie przemawia na plus, a ja proszę o więcej! :D

„Całe życie adaptowała się do normalności. Równie dobrze mogła się adaptować do szajby.” 

Podsumowując. Z Dorą Wilk było to moje pierwsze spotkanie, jednak nie z twórczością autorki. Jak na razie zdecydowanie bardziej podoba mi się odsłona kryminalna Jadowskiej, ale i ta fantasy ma swój urok. Myślę, że po kolejne przygody z Dorą Wilk na pewno sięgnę, ze względu na to, że zafascynował mnie świat Thornu – alternatywnego Torunia, w dodatku na półce czeka jeszcze trylogia poświęcona Nikicie, a tam z tego co wiem mamy alternatywną Warszawę.

Jedyny swego rodzaju minus, to styl autorki. Niestety książki Anety Jadowskiej czytam bardzo długo, co niestety wpływa na przyjęcie książki. Mi osobiście brakuje takiego polotu, który powodowałby, że książkę łykałoby się w trymiga. Na szczęście bohaterowie i fabuła nadrabiają ten minus.

Dla fanów dobrego polskiego urban fantasy z barwnymi postaciami sięgnięcie po książkę może być przepyszną ucztą 😊. Od jakiś dwóch lat z przyjemnością sięgam po rodzimych autorów i jestem coraz bardziej zauroczona, ze względu na to, że te historie często okazują się o wiele lepsze od zagranicznych.

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu SQN <3

01.07.2019
Alpha

czwartek, 27 czerwca 2019

48# "Ring Girl" PRZEDPREMIEROWO


Tytuł: Ring Gril 
Autor: K. N. Haner 
Rok wydania: 3 lipca 2019 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Kobiece 
Liczba Stron: 274 

Opis:

Pełna żaru, energetyczna opowieść o miłości w brutalnym świecie boksu.

ONA - córka boksera o międzynarodowej sławie.

ON – pretendent do tytułu Mistrza Świata.

ONA trzyma się jak najdalej od ringu i bokserskiego świata. ON żyje tylko po to, by walczyć i zwyciężać. Przypadek sprawia, że dwójka dawnych znajomych spotyka się ponownie.

Czy odnajdą się w świecie, który oboje równie mocno kochają, co nienawidzą?

Czy tajemnice, które mają przed sobą, nie przeszkodzą im w drodze do szczęścia?



Recenzja: 

„Bo nie ważne, ile razy upadamy.
Ważne jest, by przyznać się do błędów i próbować je naprawić,
a potem iść dalej.
Najgorzej jest stanąć w miejscu i nic nie robić.” 

Już za niecały tydzień w księgarniach pojawi się nowa powieść K.N.Haner. Tym razem autorka zabiera nas w przygodę po świecie bokserskim. Pokazuje, jak sport i dążenie do marzeń może wpłynąć na życie, a także na naszych najbliższych. Pozostaje więc pytanie czy warto? Na te pytania odpowie nam historia Eden, która za wszelką cenę próbuje odsunąć się od świata boksu, ze względu na to, jak ten wpłynął na ojca. Wiadomo w życiu są zgrzyty, kłótnie, nie zgadzamy się nawet z najbliższymi, ale nawet w pogodzie przychodzi czas na burze. Niestety były Mistrz Świata w boksie nie potrafił zapanować nad nerwami i aż za bardzo poniosło go podczas jednej z wielu kłótni z córką. Użył siły, a czara goryczy się przelała. Eden wyprowadziła się od ojca i aktualnie studiuje poza granicami rodzinnego miasta, co nie przeszkadza dziewczynie czerpać korzyści z pieniędzy ojca. Nikt z rówieśników nie ma zielonego pojęcia kim jest Eden, co doprowadza, że pewnego wieczoru wraz z kumplem ląduje na gali boksu i spotyka dawno niewidzianego znajomego z dzieciństwa.


„Spotkanie Logana było dla mnie początkiem podróży,
która miała być lekcją na całe życie.” 

Logan Dante Johnson. Bokser z krwi i kości. Przynajmniej na pierwszy rzut oka, ponieważ wewnątrz, kiedy ominie się bańkę mydlaną nadmuchaną przez ojca pretendenta do tytułu okazuje się być wrażliwym mężczyzną, który żyje pod kloszem. Pielęgnowany i doglądany przez ojca, który dba jedynie o to, żeby syn zdobył jego wymarzony tytuł. Jak się okazuje jest gotowy poświęcić wszystko i nie boi się podjąć pewnych kroków i pójść po trupach do celu. Jednak po spotkaniu Eden na gali Logan zaczyna interesować się nie tylko sportem, ale czy tajemnice, które pojawią się między tą dwójką nie przeszkodzą w ich miłości? Czy będą w stanie zaakceptować siebie takimi jakimi są? I co się stanie, kiedy dopadną ich demony przeszłości?

„- Przyniosłaś mi szczęście. Wiedziałem, że tak będzie.
- Szczęście? Nie. To tylko twoja zasługa.
-Wygrałem w trzeciej rundzie, a ty ją zapowiadałaś.” 

Po raz kolejny czytając książkę autorki dostrzegam drugie dno w powieści. To nie są płaskie historie i romanse, w których chodzi tylko o seks. Tak, jak było to w przypadku „Drwala” tak i tutaj mamy przedstawioną pewną wartość. Tym razem autorka pokazuje jak ważne jest dobre poznanie człowieka, a także przedstawia cały proces poznawania się. Chodzi tu nie tylko o wymienienie formułek grzecznościowych, ale o poznawanie zalet, a także i co może ważniejsze wad drugiego człowieka i zaakceptowania ich, a szczególnie pokochania!

„Każdy dzień dawał mi dowody na to,
że Logan jest kimś wyjątkowym.
A ja?
Ja byłam tego przeciwieństwem.” 

Bardzo podobała mi się relacja między bohaterami, a także emocje, które w każdej scenie historii były jakby wycięte z życia prawdziwego i wklejone na kartki papieru. Ten realizm, sprawiał, że nie raz miałam ochotę zaklaskać z podziwu dla autorki. Tym bardziej realizm budującej się między Eden a Loganem relacji. Oboje mieli swoje tajemnicy, swoje problemy, a uczucie między nimi nie zostało zobrazowane w cukierkowo słodki sposób. Idealnie zostało wszystko wyważone, przez co jeszcze przyjemniej mi się czytało, a wręcz powiem, że nie kibicowałam bohaterom, a raczej byłam ciekawa czy „Dante” zdobędzie tytuł mistrza.

„Logan był jak zakazany owoc.
Nie powinnam wdawać się w nim w jakąkolwiek relację,
ale to było silniejsze ode mnie.” 

Podczas czytania nic nie rzuciło mi się w oczy co mogłoby być minusem, może czasem zachowanie Eden mogło przyprawić o ból głowy, ale to właśnie ta nutka klimatu, która ukazuje, że mimo zażaleń do ojca, ta jednak była nieco rozpuszczoną córeczką tatusia, która, gdy nie dostanie czegoś, głośno lamentuje i tupie nóżką, czyż nie tak właśnie zamierzała odgryźć się na byłym mistrzu?

Wiernym fankom autorki, a także lubujących się w romansach z wątkiem sportowym, na pewno się spodoba, jednak jak wyżej wspomniałam nie można patrzeć jedynie na ten aspekt, a szukać głębiej, ponieważ jak widać pod twardą skórą oraz górą mięśni może kryć się wrażliwa osoba.

Szczególnie polecam na letni, wakacyjny wieczór, książka leciutka i króciutka, więc jej czytanie będzie samą przyjemnością 😊.

Za udostępnienie egzemplarza serdecznie dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Kobiece.

Alpha
27.06.2019

środa, 26 czerwca 2019

47# "Jeszcze będziemy szczęśliwi"




Tytuł: Jeszcze będziemy szczęśliwi 
Autor: Enrico Galiano 
Rok wydania: 19 czerwca 2019 
Wydawnictwo: SQN 
Liczba Stron: 428 

Opis:

Gioia, wrażliwa siedemnastolatka, nie potrafi znaleźć wspólnego języka z rówieśnikami. Jej samotne życie nabiera barw, gdy pewnej nocy spotyka Lo. Tajemniczy chłopak lubi grać w rzutki w opuszczonym barze, zawsze ma przy sobie słoik kamieni i nie chce się spotykać z Gioią w miejscach publicznych. Któregoś dnia nagle znika. Okazuje się, że skrywa sekret, który może odkryć tylko Gioia. Podążając po śladach, dziewczyna dowiaduje się, że słowo miłość ma kilka różnych, nieraz zaskakujących odcieni i znaczeń.

Włoski bestseller, który zachwycił czytelników. Zjawiskowa, ulotna powieść utkana ze smutku i radości, zwątpienia i nadziei.


Recenzja:

„Gioia Spada jest osobą, która gdy znajdzie ciekawą książkę,
nie pochłania jej na raz, a zaczyna czytać ją wolniej w obawie, że za szybko się skończy.
(...)Gioia Spada tak , to prawda, jest osobą, która prawie nigdy nie rozmawia z ludźmi,
w szczególności z rówieśnikami, i to nie dlatego, że ich nienawidzi,
albo uważa się za lepszą od nich, jak wszyscy myślą, ale dlatego, że wie,
iż każdego z nich stać na coś więcej, a na co dzień pokazują tylko swoje słabe kopie,
podróbki, które wysyłają do szkoły, pracy, na imprezę,
podczas gdy te autentyczne wersje zostają w domach,
dobrze zamknięte i u kryte w pokojach, w strachu, że ktoś je zobaczy.” 

Gioia Spada. Dziewczyna, która chowa się w toalecie, żeby zjeść drugie śniadanie. Dziewczyna, która jest wytykana palcami, przezywana „DZIWADŁEM” oraz obiektem poniżających żartów. Dziewczyna, która ma nie tylko problemy z rówieśnikami, ale również zgrzyty rodzinne. Dziewczyna, która jest mądra, zakochana w muzyce, która ratuje ją od rzeczywistości i która po pewnym spotkaniu odkrywa w sobie jedne z lepszych cech i je akceptuje, unosząc wreszcie głowę i nie zwracając już uwagi na dokuczliwe przytyki kolegów ze szkoły, ponieważ w końcu ma z kim porozmawiać. Kiedyś czuła się nieszczęśliwa, pomijana, niechciana, a nawet wręcz niewidoczna i niepotrzebna na świecie.

Co się stanie, kiedy dwoje nie pasujących do społeczności ludzi spotka się przypadkiem w opuszczonym barze? Czy Gioia znajdzie schronienie od przytłaczającej jej szarej rzeczywistości i jaką tajemnicę skrywa chłopak ze słoikiem kamieni? I czy Gioia będzie potrafiła dochować tajemnicy skrywanej przez chłopaka, czy jednak nie da rady stanąć na wysokości zadania? Co okaże się prawdą, a co wymysłem dziewczyny?

„Prawdziwi szaleńcy, moja droga, to ci, którzy widzą tylko to, co mają przed oczami.” 

„Jeszcze będziemy szczęśliwi” jest książką, która nie pokazuje kolejnej schematycznej historii o dziewczynie, która wiedzie prym wśród rówieśników. Ta historia opowiada o problemie nastolatków, kiedy to zostają odepchnięci od rówieśników, a nawet stają się wśród nich pośmiewiskiem. Z łatką „dziwadła” Gioia Spada musi stawać twarzą w twarz codziennie będąc w szkole. W domu nie jest wcale lepiej. Problemy rodziców rzucają cień na Gioię, która zazwyczaj ucieka w świat klasycznej muzyki na winylowych płytach, które ma zgrane na swój odtwarzacz MP3. Jednak pewnego dnia przelewa się czara goryczy i Gioia nie wytrzymuje napięcia wywołanej kłótnią rodziców. Wybiega z domu w samej piżamie i zatrzymuje się dopiero w opuszczonym barze słysząc tajemnicze odgłosy.

„Gioia patrzy mu w oczy. Rozumie, prawie natychmiast, że nie ma w nich nic nadzwyczajnego. To światło, które z nich bije, jest nadzwyczajne. To światło ją fascynuje.” 

Lo i tu zaczyna się najlepsze, dlaczego? Otóż przez całą historię, kiedy tylko chłopak się pojawiał ja zastanawiałam się czy faktycznie istnieje taka postać czy po prostu Gioia go sobie wymyśliła? Wtedy przez moją głowę przelatywały różne scenariusze, że może ze względu na to, że brakowało jej przyjaciół (w końcu jedną przyjaciółkę już sobie wymyśliła), a może po prostu psychicznie nie potrafiła dźwignąć wszystkich emocji oraz sytuacji, które się wokół niej działy. No, ale jest sobie Lo, który również jest charakterystyczną postacią, wręcz indywidualistą. Przychodzi do opuszczonego baru, gra w rzutki, jego skarbem jest słoik z kamieniami i przede wszystkim woli spotykać się z Goią w odludnionych miejscach.

„Każdy z nas zasługuje na kogoś, kto mu powie 
całą brutalną prawdę bez owijania w bawełnę, bez oczekiwania, że to życie zmieni bajki w kłamstwa.” 

„Jeszcze będziemy szczęśliwi” z pewnością są dla osób, które lubią krótkie rozdziały. Mi osobiście to nie przeszkadza czy są długie, czy krótkie, jednak na pewno wpływa to na szybkość czytania. A przynajmniej takie jest uczucie, czy złudne być może, ale na pewno zachęcające, dla niektórych. Jedynie co mi przeszkadzała to narracja trzecioosobowa, przez którą nie mogłam się odpowiednio dobrze wczuć. Często się nawet przyłapywałam na tym, że odruchowo czytałam tak jakby było napisane to w pierwszej osobie. To co również bardzo cenię sobie w książkach, to masa życiowych tekstów (złotych myśli), które możemy wyłapać podczas czytania i tu w tej książce jest ich naprawdę sporo, co dodatkowo mnie zauroczyło (a brzeg mojej książki stał się kolorowy od zaznaczonych fragmentów ;p). Nie można pominąć też problemów, które autor poruszył w książce. Zdecydowanie na plus zasługują ukazanie nie tylko nastoletnich zmagań, ale również tych z dorosłego życia pobocznych bohaterów.

„Ktoś, kto zadaje pytania, na które nie znamy odpowiedzi, zmusza nas do ich odnajdywania, chyba że jesteśmy już martwi i pochowani. Możliwość wyruszenia w poszukiwaniu czegoś jest darem, bez względu na to, czy szukamy kobiety, czy ziemi, czy odpowiedzi na pytanie!” 

Oprócz samej powieści, która zabrała mnie do świata Gioii, to jestem wręcz zauroczona oprawą graficzną książki, a głównie chodzi mi tu o jej wnętrze. W ogóle biorąc do ręki książki wydawnictwa SQN ostatnio zanim zacznę czytać, to wpierw otwieram i przeglądam pod względem graficznym historie i to samo mogę powiedzieć już o „Dzikim Dziecku Miłości”, którego recenzję zobaczycie już niedługo, a także o „Marzycielu” który czeka w kolejce do czytania. Powiem wprost: Jestem zauroczona wnętrzem tych książek graficznie, oczywiście, co do treści to przeczytacie w recenzji 😉. To samo mogę powiedzieć o genialnych okładkach do wznowienia „Kłamcy” Jakuba Ćwieka, no po prostu mistrzostwo!

A wracając do podsumowania dzisiejszej recenzji, to osobom, które chcą się oderwać w wakacje od upalnej rzeczywistości serdecznie polecam historię Gioii Spady.

„Rzeczy ważne trzeba pojmować i codziennie wkładać trud, by ich nie zapomnieć.” 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu SQN <3

Alpha
26.06.2019r

poniedziałek, 24 czerwca 2019

46# "Anioł Dzieci Niczyich"



Tytuł: Anioł Dzieci Niczyich 
Autor: Aleksandra Krupa 
Rok wydania: 2019 
Wydawnictwo: Novae Res 
Liczba Stron: 250 

Opis:

Jak wiele prób musi przejść człowiek, by nauczyć się wybaczać?

Być może los jest z góry zaplanowany. Może istnieje plan, którego nie pojmujemy i nie jesteśmy w stanie zmienić. Może Bóg czuwa nad tymi, którzy powierzyli mu swoje życie. Ale czy czuwa również nad tymi, którzy podważają jego istnienie?

Mia to młoda kobieta, która poza niewielkim mieszkaniem nie posiada nawet własnych marzeń. Już wkrótce będzie musiała zmierzyć się ze śmiercią wszystkich swoich bliskich, a w jej życiu zapanuje przerażająca pustka. Kiedy wspomnienia staną się ważniejsze od tego, co tu i teraz, a rzeczywistość zatraci swoje dotychczasowe kontury, Mia zacznie osuwać się w szaleństwo. Czy spotkanie z tajemniczym bezdomnym o imieniu Kai pozwoli jej odnaleźć drogę, która okaże się wybawieniem od gnębiących ją demonów?

Recenzja:

„Każda łza, do której dopuszcza Bóg,
zostanie nam zwrócona
w postaci Jego nieskończonego Miłosierdzia…” 

Nie tak dawno publikowałam recenzję książki, której tematyka była powiązana ze śmiercią, duszami i odkupieniem win. Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją książki, która jest o podobnej tematyce, ale traktuję również o nieco innych sprawach. Tutaj również natykamy się na bohaterkę, która przez całą historię ma styczność ze śmiercią, a w jej, krótkich listach na początku prawie każdego rozdziału widzimy, jak zastanawia się na temat życia po śmierci. Jednak drugą ważną rzeczą poruszaną przez autorkę w książce jest wybaczenie oraz obecność Boga w życiu każdego człowieka.

„- Lucky to jest nasz dar z niebios.
- Dlaczego tak uważasz?
-Bo pojawiła się dokładnie w przeddzień narodzin Simona. Godzinę przed moim trafieniem do szpitala. To jego Anioł Stróż 
- Ale to jest pies. Zwykłe zwierzę. Nie przypomina Anioła.
- A widziałaś go kiedyś?
- Kogo? Anioła?
- Tak.
- Nie, nie widziałam.
- To skąd wiesz, że tak nie wygląda?” 

Mia jest zwykłą kobietą, która żyła w domku naprzeciwko mieszkania swojego brata. Zawsze z boku obserwowała jego wspaniałe życie, czego nie mogła powiedzieć o swoim. Stara panna, która jedyną radość czerpie z obecności wśród rodziny. Jednak wszystko ma swój niebłagalny koniec. W wypadku samochodowym ginie brat Mii oraz bratek. W życiu dwóch osamotnionych kobiet pojawia się żałoba, która pogrążą coraz bardziej wdowę, która nie tylko tęskni za swoim mężem, ale za swoim kochanym, małym aniołkiem. Alice nie raz mówi Mii o tym, że Simon pojawił się u niej i zapewnił, że wszystko gra, że nie musi się już dłużej przejmować, ponieważ tam gdzie są z tatą nic już im nie grozi i są szczęśliwi. Niestety po paru miesiącach Alice nie wytrzymuje i popełnia samobójstwo, nie mogąc żyć dłużej na świecie, w którym brakuje jej ukochanych osób. Mia zostaje zupełnie sama, ale czy na pewno? W jej życiu pojawia się tajemniczy mężczyzna, którego przeszłość jest powiązana z przeszłością Alice. Czego Mia dowie się zawiązując znajomość z tajemniczym Kaiem o poznaczonej bliznami twarzy? Czy bezdomny rozpali w jej sercu ogień, który wypełni pustkę po bliskich?

„ – Jeśli drzewo nie zakwitło i nie wydało plonów, to można zrobić dwie rzeczy…
- Jakie? – kontynuowałam.
- Można wyciąć wiśnię.
- A ten drugi sposób?
- Czekać. Nie zawsze coś, co z wierzchu wydaje się martwe, umarło.” 


Ta historia mnie urzekła. Powoli się w niej zakochiwałam i teraz po przeczytaniu mogę spokojnie stwierdzić, że jest to jedna z lepszych książek, jakie przeczytałam w tym roku. Sama ilość znaczników, które pozostawiłam w książce coś o tym mówią. Zauroczyła mnie postać Kaia, ze względu na to, że przełamał utarte schematy. Nie jest typowym badboyem, a tym bardziej nie jest typowym mężczyzną. NA swoich barkach dźwiga ogromny bagaż doświadczenia życiowego, a dzięki Mii uczy się jak żyć wśród ludzi, których unikał przez wiele lat, ze względu na swoje oszpecenie, które nawiasem mówiąc okryte jest tajemnicą. Wiele razy mógł wybuchnąć na główną bohaterkę, pokłócić się z nią, jednak i tu jest pokazana ważna rzecz. Kai jest wrażliwym i łagodnym mężczyzną, który od sporów woli rozmowę.

„Skoro umarłeś, a ja nadal żyję, to istnieje coś pomiędzy?” 

„Anioł Dzieci Niczyich” jest książką nie tylko o wybaczeniu, ale również o przemijaniu. Przyznam się Wam do czegoś: rzadko kiedy płaczę na filmach, czy czytając książkę, lecz po pierwszym rozdziale „Anioła Dzieci Niczyich”, płakałam jak małe dziecko, nie ja wręcz ryczałam. Później z każdym kolejnym słowem, stroną, rozdziałem, zakochiwałam się coraz bardziej w tej książce. Niesamowicie dobrze wykreowane postacie oraz ich emocje, które wręcz się odczuwa, a do tego wątek tajemnicy, który nie skupia się na jednym. Autorka powoli sączy informacje o Kaiu, a co za tym idzie tajemniczym, strasznym domu dziecka, w którym mężczyzna przebywał jako dziecko, i z którego uciekł, aby żyć w miarę normalnie, choć może normalnie w tym przypadku to słowo względne, gdyż Kai od parunastu lat mieszkał sam w grocie w lesie. Z zapartym tchem czytałam każdą następną stronę, byleby dowiedzieć się jak zakończy się książka, pomimo że wcale nie chciałam żeby się skończyła. A co jest najlepsze w tej historii? Że jest autentyczna, ponieważ to, co zostało opisane może przydarzyć się każdemu z nas, a zakończenie? No właśnie tu jest klops, bo będzie druga część i kończenie książki w taki sposób powinno być karalne :p tym bardziej, że nie wiadomo kiedy kolejna część!!!

„Czy da się ją w ogóle uchronić przed śmiercią?
Czy kogokolwiek się da przed tym uchronić?” 

Mnie „Anioł Dzieci Niczyich” oczarował i serdecznie polecam ją każdemu, ponieważ jest to lekka i bardzo wartościowa lektura z nutką tajemnicy, kryminału oraz romansu. Z wypiekami na twarzy będę wyczekiwać premiery, bo właśnie takie książki powinny być okrzykiwane bestselerami!

„Mio, dom jest tam, gdzie czujesz się bezpiecznie.” 

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Novae Res <3

24.06.2019r.
Alpha



wtorek, 18 czerwca 2019

#45 "Alkoya"




Tytuł: Alkoya. Odcinek 1 
Autor: Grzegorz Mazur 
Rok wydania: 2019 
Wydawnictwo: Novae Res 
Liczba Stron: 180 

Opis:

Gdy odkrywasz nieznane zło, musisz wiedzieć, że odwrotu już nie będzie.
Alkoya, królestwo przewodzące światu ludzi, staje w obliczu zbliżającego się nieuchronnie nowego, niepoznanego dotąd zagrożenia. Bezwzględne kreatury, których jedynym sensem istnienia jest zabicie każdej ludzkiej istoty, jak nigdy wcześniej, wyraźnie obierają cel. Dlaczego? Czy ktoś za tym stoi? Do rozwikłania zagadki przydzielona zostaje uzdolniona kreatorka Schisme Isvargat. Wraz z przyjaciółmi oraz niemile widzianymi, niespodziewanymi gośćmi z oddziałów wojsk królewskich wyrusza na misję z nadzieją na znalezienie wskazówek. Czy dzięki swoim niecodziennym zdolnościom uda się jej odkryć remedium na nadciągające zło? Przecież to, czego poszukujemy, często schowane jest głębiej, pozostając niewidoczne dla oczu...




Recenzja:

„– Mamo?! – zawołała zaniepokojona.
Odwróciła się do córki,
a strach w jej oczach obmywały napływające z żalu łzy.
– Co się dzieje?
(…)
– Nic, moja droga. Nic… Dopiero się stanie…” 

Gdybyście mieli władzę nad tworzeniem, to co byście stworzyli? Uważacie, że dalibyście udźwignąć wiedzę oraz odpowiedzialność kreatora? Schisme Isvargat jest kreatorem i to jednym z lepszych, a na jej barkach spocznie cała misja ratowania Alkoyi przed krwiożerczymi kreatur, których jedynym celem jest doprowadzenie do rodzaju ludzkiego. Dlaczego? Nie wiadomo czy ktoś nimi steruje, czy stały się tak inteligentne, aby stawić czoła ludziom. Cała historia rozpoczyna się w Akademii oraz od pewnej projekcji, w której poznajemy bohaterów.

„Życie jest darem.
Chrońmy je za wszelką cenę.” 

Na początku byłam zachwycona, połykałam kolejne kartki, lecz w pewnym momencie trochę entuzjazm spadł. Wpłynęło na to zastopowanie akcji oraz dialogi między postaciami, które czasem wydały mi się sztywne. Szczególnie rażące było dla mnie używanie „Hahaha” w wypowiedziach bohaterów. Pomimo tego czytałam dalej, ponieważ intrygowali mnie bohaterowie oraz przedstawiana przez autora historia. Trochę żałowałam, że moja ocena spadła, bo historia zapowiadała się świetnie. Tym bardziej, że polubiłam bohaterów „Alkoya”, przy których nie raz się uśmiechnęłam.

Najmniej polubiłam właśnie główną bohaterkę – Schisime Isvargat, ale możliwe, że było to spowodowane tym, że o niej było bardzo niewiele historii. Za to bardzo do gustu przypadła mi jej przyjaciółka oraz przybrana siostra Lilly, która pomimo swojej pozycji jest osobą otwartą, wesołą oraz nastawioną na udzielanie pomocy innym. Nie wywyższa się, ani nie zadziera nosa. Doskonale to widać w rozdziale, kiedy zawieszony kadet – Novad przychodzi do niej z prośbą o pomoc. Kobieta wpierw zgrywa niedostępną, ale po namowach młodzika ochoczo przystaje na propozycję korepetycji. Historia Novada doskonale ukazuje, jak człowiek uczy się na błędach i dąży do doskonałości. Jak zdobywa wiedzę i uświadamia sobie, niektóre rzeczy, o których czasem lepiej nie wiedzieć.

„Novad siedział na krześle zatrwożony.
Wiedział od zawsze, że bardzo pragnął być silny,
z drugiej strony słowa Lilly zahamowały jego zapędy.
Wyobraził sobie siebie jako kogoś,
kto skończył tracąc zmysły.
Widział obraz dorosłego człowieka,
który bezmyślnie leży na łóżku
i jak dziecko ślini się,
macha rękami i nogami zupełnie bez sensu,
celu czy przyczyny.” 

Pierwsze co mnie zauroczyło, to prosta okładka do tej książki. Że względu na to, że "Alkoya" jest książką z gatunku sci-fi, byłam ogromnie ciekawa co może znaczyć motyl na okładce. W dodatku jego tułów jest e kształcie znaku zapytania! Właśnie po tym i po opisie, stwierdziłam, że muszę przeczytać to!
Pierwsze paredziesiat stron byłam, zauroczona. Niestety później coś się zadziało i ocena trochę spadła. Czasem przeszkadzały mi dialogi opisów i stosowanie przez autora w wypowiedziach "Hahaha". Łatwo można było pozbyć się tego błędu. Wystarczyło zastosować zwrot - zaśmiał się, parsknął śmiechem, itp.
Poza tym minusem, to same opisy miejsc i fabuły są naprawdę bardzo dobre i z niecierpliwością będę czekać na kolejne Odcinki tej historii, ponieważ jestem ciekawa, jak autor pociągnie historię ataku dziwnych stworzeń na królestwo Alkoya, a także na rozwinięcie wątków bohaterów.
Kończąc tę książkę, odniosłam wrażenie, że miała ona dopiero wprowadzić, zapoznać czytelnika z wykreowanym światem.

Czekam na kolejne Odcinki, a za możliwość przeczytania historii, dziękuję Wydawnictwu Novae Res <3.

18.06.2019
Alpha

poniedziałek, 10 czerwca 2019

#44 "Kłamca 3. Ochłap Sztandaru"



Tytuł: Kłamca 3 
Autor: Jakub Ćwiek 
Rok wydania: 2019 
Wydawnictwo: SQN 
Liczba Stron: 302 

Opis:

Czy Antychryst może być niemowlakiem? Owszem, co nie znaczy, że robota będzie łatwa. Kłamca dostał właśnie na niego zlecenie od Archaniołów i wszystko jak zwykle komplikuje się w najgorszym momencie…
Powstrzymanie apokalipsy wisi na włosku, więc z urlopu nici.
Porywająca mieszanka mitologii, pop­kultury i Snu nocy letniej.
Odkryj nowe, poprawione wydanie kultowej opowieści o Lokim.



Recenzja:

„Dźwięk trąb słychać było już z daleka.
Wznosił się wysoko ponad jęki cierpiących i śmiech ich oprawców,
wwiercał się w oszalałe z bólu umysły,
sięgając do najgłębiej ukrytej resztki świadomości 
(…).” 

Ile razy słyszeliście w wiadomościach, Internecie, podczas rozmowy ze znajomymi o końcu świata? Jak reagujecie na kolejne przepowiednie wróżbitów, że za rok, parę miesięcy, a nawet za tydzień będzie koniec świata?

Pewnie machacie na to ręką. W sekrecie wam powiem, ja też. Jednak Loki i spółka nie mogą sobie pozwolić już na taki luksus. Apokalipsa właśnie się rozpoczęła, zaskakując odziały aniołów, a przyczyną jest pewien niepozorny nastolatek. Oczywiście na pierwszy rzut oka, bo jak nastolatek mógłby być przyczyną rozpoczęcia się końca świata? Odpowiedź znajdziemy, kiedy przyjrzymy się temu bohaterowi, a raczej rozpoczniemy czytanie trzeciej części historii o Lokim, Cynglu Niebios.

„Czy nie chodził do kościoła?
Nie wie, że Bóg może być w każdym?” 

Przy kolejnych informacjach i końcu świata zaczynamy machać tylko ręką i liczymy, ile to już tych rzekomych "końców świata" przeżyliśmy. Szczególnie ciekawą liczną może pochwalić się pewien As, dawne bóstwo kłamstwa i bardzo dobrze znany Wam Kłamca zwany inaczej Lokim.
To już trzecia część, a piąta książka z cyklu "Cyngiel Niebios", która została wznowiona nakładem Wydawnictwa SQN i tym razem po długiej sielance, przedstawionej w poprzednich częściach rozpoczyna się prawdziwa katastrofa - nadchodzi koniec świata.
Jaki jest przepis na sukces? Cierpliwość I nauka na błędach. To właśnie zastosował niepozorny nastolatek (o ile nastolatkowie mogą być niepozorne), który okazał się diabłem wcielonym. Gwiazda Zaranna i pierwszy z upadłych rozpoczyna długo i dokładnie planowaną Apokalipsę, a co na to Loki?
A Loki znika. Przepada po nim ślad, jednak czy to na pewno koniec jedno z ulubionych bogów?
Wcale nie, bo nasz As ciężko pracuje, na swój planowany urlop. Jednak sam nie ma pojęcia, że na Ziemi rozpętała się istne piekło, a pozostali przy życiu pradawni walczą i likwidują żołnierzy Zastępów.
Trwa Wojna, Epidemia, Głód i Śmierć.

„Gdy płomień zgaśnie,
nie będzie pan pamiętało przejściu, o Lokim, o mnie.
- Postawił świeczkę na ladzie. – I proszę się też nie przejmować biegunką.
Zapewniam, że niedługo minie. 
(…)


Kilka sekund później potężna eksplozja targnęła sklepem przy stacji bendzynowej.” 

Ale zacznijmy od początku! Jak to się stało, że praktycznie pod nosem aniołów doszło do Apokalipsy? Czy to może wygoda spowodowana dawnym pojawieniem się Lokiego i wyręczaniem nim w innych zadaniach? Co przysłoniło Aniołom wzrok, że nie zauważyli pojawienia się Antychrysta oraz wykopania czterech trumien?

Pytanie brzmi czy Archanioł Michał dowódca Zastępów Anielskich był tak zajęty przeszkadzaniem w i tak burzliwym związku Lokiego z Jenny? Podczas czytania trzeciej części przygód Lokiego jeszcze przed wybuchem apokalipsy dowiadujemy się, że para zakochanych została rozdzielona. Kłamca wykonuje swoją pracę w Stanach Zjednoczonych, która polega na tropieniu bóstwa, podszywającego się pod Mikołaja (dobrze znanego nam już z jednego z opowiadań o Lokim), a Jenny natomiast znajduje się we Francji i uczęszcza nie tylko na studia, ale również do… szkoły rodzenia, a jej podstawionym mężem jest nie kto inny, jak Eros.

W cieniu tego uroczego obrazka poznajemy pewnego niezwykłego nastolatka, który jest najmłodszym biznesmenem i dzieckiem sukcesu. Szczerze? Nie dziwię się. Jednak poprzednie stwierdzenie, że jest najmłodszym jest mocno przesadzone. Dlaczego? Otóż ukrywający się pod ciekawym imieniem Po-Prostu-Teddy chłopak jest nie kto innym, a właśnie Diabłem. Nie mija dużo czasu, odkąd czytelnik zagłębia się w książkę, a Gwiazda Zaranna powraca do Piekieł i stamtąd rozpoczyna kierowaniem swoim nowym projektem. Nie ukrywam ten wątek bardzo mi się spodobał, a nawet przyjemniej mi się czytało o nim niż o poszukiwaniach przez Lokiego Antychrysta w krainie po drugiej stronie tęczy.

„Nie mów, jakby to była hipoteza!
- Wódz Zastępów wystąpił do przodu,
zajmując miejsce przy liczbach poległych zapisanych na płachcie namiotu.
- To właśnie nastąpiło.
Głód. Wojna i Zaraza wyległy na świat.” 

Tym razem autor tym razem nie daje nam kilku opowiadań, a ciągłą historię podzieloną na rozdziały. Jednocześnie śledzimy historię bohaterów w Stanach, Francji oraz po drugiej stronie Tęczy. Apokalipsa, którą autor przedstawia nam tutaj jest straszna – powiecie jak to apokalipsa, jednak oglądając filmy o tej tematyce często stwierdzamy, że owszem jest strasznie, ale w sumie niezbyt. A dlaczego tak uważamy? Ponieważ nie dotycz nas to personalnie. Na swoim przykładzie – uwielbiam Terminatora, ale nadal patrzę na maszyny jak na maszyny i w życiu codziennym nie przychodzi mi na myśl, że zwykły toster mógłby być przyczyną nieszczęścia, a nawet mojej śmierci. W „Kłamcy 3 Ochłap Sztandaru” Jakub Ćwiek porusza temat końca świata i przedstawia go w jak najbardziej strasznej, ale możliwej perspektywie przyszłości, która może się zdarzyć. Mówię tu o takie problemy jak: EPIDEMIA, GŁÓD czy nawet wojna. Czytając o tym w tym tomie, czytelnika może tknąć poczucie, że to jednak dotyczy jego osoby, bo przecież w końcu odczuwamy głód, chorujemy, a na świecie toczą się wojny, a te rzeczy jak i koniec świata, jak i śmierć nie są nigdy w żadnym wypadku od nas zależne i zadzieją się bez naszej woli.

„I tak będziemy walczyć z mitycznymi istotami
rodem z horroru? – warknęła. – Będziemy sypać cykier
i okruszki jak pieprzony Jaś i Małgosia?” 

Podsumowując, w tej części widać, że historia toczy się do wielkiego finału w stylu Kłamcy. Ja już znam zakończenie starej wersji, ale jestem ciekawa czy autor coś zmieni we wznowieniu czwartej części. Oczywiście, jak to w przypadku Jakuba Ćwieka nie mogło zabraknąć nawiązań do popkultury, za co ta książka ma jeszcze lepszy i niepowtarzalny klimat. Nad nowymi okładkami z tej serii rozwodziłam się nie raz i nadal będę to robić, ponieważ są tak genialnie zrobione, i tak oddają klimat, że aż to jest niemożliwe i tu kolejne brawa dla wydawnictwa, a przede wszystkim dla grafika za stworzenie tak pięknych okładek. Teraz pozostaje czekać już tylko na ostatnią część z tej serii oraz na drugą część Stróży, którzy już niebawem do nas przylecą 😉

Recenzje poprzednich tomów znajdziecie na blogu, a tych, którzy jeszcze nie sięgnęli po przygody Lokiego szczerze do tego namawiam 😊

Za możliwość przeczytania wznowienia bardzo dziękuję Wydawnictwu SQN.

Alpha
10.06.2019r

128# "Odlecimy stąd"

Tytuł: Odlecimy stąd Autor: Anna Dąbrowska Rok wydania: 17.03.2020 Liczba Stron: 332 Wydawnictwo: Wydawnictwo Novae Res  Opis: Dziewiętnasto...