poniedziałek, 23 września 2019

62#"Dary Bogów"


Tytuł: Dary Bogów 
Autor: Witold Jabłoński 
Rok wydania: 2019 
Wydawnictwo: Genius Creations 
Liczba Stron: 364 

Opis:

Posłuchajcie opowieści starego bajarza… Czternastu opowieści o pradawnych czasach, gdy światy bogów i ludzi stanowiły jedność. Kiedy bogowie ciskali pioruny, rusałki tańczyły w księżycowym blasku, a krwiożercze zmory i wilkołaki pustoszyły ludzkie siedliska. Żaden śmiertelnik nie mógł być świadkiem tych zdarzeń. Nieśmiertelni przekazali opowieści o tych dniach najstarszym ludziom, a dziadowie i ojcowie swoim synom i wnukom. Powtarzane z ust do ust, z pokolenia na pokolenie, przetrwały do dziś.

Wybierzcie się z nami na błogie łąki Wyraju oraz na jałowe pustkowia groźnej Krainy Zmarłych, by poznawać ich odwieczne tajemnice. Otwórzcie serca, odkryjcie własne korzenie, wsłuchajcie się w głosy przodków…

Mity słowiańskie opowiedziane w zupełnie nowy sposób!


Recenzja:

Pierwszy dzień jesieni powoli zbliża się ku końcowi, tak jak moje praktyki, a jak idzie jesień to i wieczory staną się dłuższe, a ja mam dla Was masę propozycji na tę przygnębiającą porę roku. Pierwszą moją propozycją, która mnie uwiodła już samą tematyką to „Dary Bogów” Witolda Jabłońskiego. Książka jest zbiorem czternastu opowiadań z mitologii słowiańskiej, a prócz tego znajdziemy w książce jeszcze informacje o źródłach, z których autor czerpał swoją wiedzę, opis i spis bóstw, a także coś na rodzaj słowiańskiego kalendarium.

Będzie to jedna z krótszych recenzji ze względu na formę książki, którą można w sumie porównać do zbioru opowiadań i żeby napisać coś dokładniej bez zdradzania fabuły, to jest naprawdę wyzwanie.

W przystępny i ciekawy sposób Jabłoński opowiada mity w sposób sfabularyzowany, dzięki czemu książka jest łatwa w odbiorze. Samą mitologię słowiańską jest strasznie trudno uporządkować, co właśnie autorowi w „Darach Bógów” wychodzi doskonale. Takich książek powinno być jak najwięcej, żeby nasza dawna kultura nie została zapomniana.

Podczas czytania zostają przedstawione nam po kolei: narodziny bogów, stworzenie świata, przybycie kolejnych bogów i ich ewolucja, a także przyjmowanie kolejnych imion. Nim sięgnęłam po tę książę, miałam straszny mętlik w głowie, a teraz po lekturze moja wiedza na temat mitologii słowiańskiej została w pewien sposób uporządkowana. Co prawda nadal zamierzam szukać pozycji w tej tematyce, ponieważ bardzo, ale to bardzo lubię wszelkiego rodzaju mitologie i takie książki to dla mnie sama przyjemność z ich poznawania.

Prócz wciągających opowiadań, w środku książki możecie znaleźć przepiękne grafiki, nawiązujące do czytanych opowiadań. Ja jak już wiecie z wielu poprzednich recenzji, zwracam bardzo wielką uwagę na graficzną szatę książki i muszę przyznać, że tutaj wraz z tekstem, rysunki tworzą niesamowitą i piękną całość.

Dla lubujących się tak, jak ja w mitologiach serdecznie polecam do lektury pod kocykiem z kawusią w łapce. Zanurzenie się w świecie dawnych bóstw zapewni Wam rozrywkę na nie jeden jesienny wieczór!

Za możliwość podróży po słowiańskich świecie i przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Genius Creations.

Alpha
23.09.2019r

niedziela, 15 września 2019

61#"Złe"



Tytuł: Złe 
Autor: Michał Jan Chmielewski 
Rok wydania: 2019 (wznowienie) 
Wydawnictwo: Literate 
Liczba Stron: 306 

Opis: 

„Wystarczy, by dobrzy ludzie nic nie robili, a zło zatriumfuje” – Edmund Burke.
Baskin Zachodnie, miasteczko na polskim wybrzeżu, wydaje się zbyt małe aby pomieścić całe zło, jakie się w nim dzieje. Zło czynione przez człowieka człowiekowi, gdyż w tym akurat przypadku niepotrzebna jest pomoc diabłów, demonów czy jakichkolwiek innych istot.
Jeden dzień z życia rodziny Jasińskich. Dwadzieścia cztery godziny koszmaru, jaki rozgrywa się w setkach miast, miasteczek i wsi. Andrzej – ojciec, alkoholik i oprawca swojej rodziny. Iwona – matka, ofiara przemocy domowej. Justyna, Kryspin i Michał – maltretowane i okaleczone psychicznie dzieci, dla których normalność to marzenie. Tomasz, Marcin i Krzysztof – mimowolni uczestnicy dramatu.
Polskie Fargo, bracia Coenowie nie powstydziliby się tej opowieści. 

Recenzja:

Małe mieściny mają to do siebie, że wszyscy się znają i wszyscy o wszystkim wiedzą. Czasem są to dobre rzeczy, które wywołują w większej ilości niechęć i zazdrość, lecz kiedy są to rzeczy, których sami nie chcielibyśmy przeżyć, to powodują odwrócenie wzroku, ignorancję i obojętność, które mogą doprowadzić do nieszczęścia. W nowej odsłonie debiutanckiej historii Michała Chmielewskiego "Złe", autor zabiera nas tak samo jak w "Indygo" do wymyślonej, małej miejscowości Baskin Zachodnie i przedstawia dzień z życia rodziny Jasińskich.

Jeden dzień, dwadzieścia cztery godziny, w tyle można stracić dosłownie wszystko. Chociaż życie Jasińskich od dawna nie należy już do kolorowych i wyjętych prosto z bajki. Wszystko zaczyna się w momencie jednej z wielu kłótni, które zdarzają się w tym domu. Młody chłopczyk o imieniu Kryspin obserwuje po raz kolejny awanturę z rosnącym strachem. Po raz kolejny widzi jak pijany ojciec uderza matkę, po czym wychodzi z domu, zostawiając ją zakrwawioną z tulącym się najmłodszym synem. Kryspin chciałby wychowywać się w normalnej rodzinie, chciałby mieć komputer, dzięki któremu mógłby rozwijać swoją wiedzę i zainteresowania. Zamiast tego ma jedynie marzenia, znoszone ubrania i traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa, do których dojdą kolejne, jakie przeżyje w ciągu tych dwudziestu czterech godzin.

Jego siostra natomiast ma sprytny plan, który zamierza ziścić tuż po tym, kiedy po bójce z jednym z chłopków ze szkoły wylądowała na dywaniku, gdzie dowiedziała się, że przez niedostarczenie świadectwa z poprzedniej szkoły grozi jej niezaliczenie klasy. W dodatku dziewczyna jest w ciąży i ma zamiar uciec do stolicy, gdzie chciałaby rozpocząć nowe życie. Sama do tego nie chce się przyznać, ale chciałaby, żeby jej chłopak pojechał razem z nią. Jednak na razie wystarczą jej dwie rzeczy tego dnia. Dobry seks i pomoc w ucieczce. Dziewczyna nie spodziewała się, że podczas pierwszej zachcianki przyłapie własną matkę na zdradzie, a to zapoczątkuje lawinę nieszczęśliwych wypadków tego dnia. 

Nim Iwona Jasińska zostaje przyłapana na gorącym uczynku przez swoją córkę, spotyka dawnego znajomego, z którym chodziła do klasy. Na widok zadbanego mężczyzny oraz po usłyszeniu historii jak potoczyło mu się życie, Iwona czuję nutkę zazdrości, lecz kiedy mężczyzna dochodzi do momentu, gdzie wszystko zawaliło mu się na głowę i jak został na lodzie, kobieta wyczuwa łączącą z nim więź. Spędzają wspólnie czas zwierzając się sobie nawzajem i topiąc smutki w alkoholu. Iwona zdobywa się na odwagę, żeby pierwszy raz opowiedzieć komuś o tym, jak jej mąż znęca się nad nią i nad rodziną. To powoduje, że oboje zaczynają się do siebie zbliżać, aż pożądanie i wypity alkohol biorą górę nad rozsądkiem. Pewni, że nikt im nie przeszkodzi oddają się pragnieniom, lecz niestety zostają nakryci, a kolejne godziny doprowadzają do nieszczęścia.

Doskonale znamy powodzenie "trawa jest bardziej zielona tam, gdzie nas nie ma" i to można powiedzieć jest jednym z głównych poruszanych problemów w historii, tak samo jak alkoholizm, przemoc domowa, problemy nastoletnie, bieda. Książka od początku prowadzona jest tak, że im dłużej się czyta tym bardziej się zapada w mrocznej historii rodziny Jasińskich. Zastosowana narracja trzecioosobowa oraz krótkie rozdziały powodują, że nie można się oderwać od historii aż do samego wstrząsającego końca.

Po raz kolejny Chmielewski zaskoczył mnie i rozstrzaskał, pozostawiając mnie w długim otępieniu po lekturze "Złe". Po dwóch książkach autora, które miałam okazję przeczytać, teraz wypatruję kolejnych premier, a fanom mocnych historii i jeszcze mocniejszych zakończeń serdecznie polecam!

Na zakończenie wspomnę tylko, że oba tytuły ulokowały się na półce ulubionych tytułów.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Literate.

15.09.2019
Alpha

środa, 11 września 2019

60# "Szare Płaszcze: Komandoria 54"



Tytuł: Komandoria 54 
Autor: Marcin A. Guzek 
Rok wydania: 2017 
Wydawnictwo: Genius Creations 
Liczba Stron: 453 

Opis:

Na rubieżach upadającego Imperium, w dowodzonej przez Olafa Komandorii 54, stacjonuje grupa nowicjuszy Zakonu Szarej Straży. Ten mały i niedoświadczony oddział ma za zadanie egzekwować prawo i zapewnić osadnikom bezpieczeństwo. Nie będzie to jednak proste.

Na pograniczu schronienia szukają adepci zakazanych sztuk, przestępcy i zbiegli niewolnicy. Granicę przekraczają dzikie plemiona, a w łupieżczych wyprawach towarzyszą im potężni szamani i nadprzyrodzone istoty. Imperium wystawia przeciwko nim nie grupę rycerzy w lśniących zbrojach, a niedoświadczonych rekrutów pod wodzą zgorzkniałego weterana. Czy to może się skoczyć inaczej niż pożogą i zgliszczami, płaczem ocalałych i lamentem wziętych w niewolę?


Recenzja:

„Nigdy nie poganiaj dam – stwierdził Nathaniel, 
krążąc po niewielkiej plaży. – Zwłaszcza kiedy biorą kąpiel…
Ubierają się… tańczą, chodzą, jedzą czy doświadczają innego rodzaju rozkoszy.” 


Dzisiaj przychodzę do Was z książką, która wywołała u mnie emocje, jakich już dawno nie odczuwałam, a były one tak silne, że nim zaczęłam drugą część, musiałam chwilę odczekać, ponieważ czytanie o kontynuacji przygód bohaterów sprawiała mi wielki ból i wracałam myślami do wydarzeń z pierwszych części. Przy każdej dobrej historii, która ląduje na mojej półce mistrzów powtarzam: Książka wzbudziła we mnie wszystkie emocje, tak że się i śmiałam i klęłam jak szewc. Lubicie dobre fantasy, które wbije Was w fotel i rozwali emocjonalnie? To czytajcie dalej tę recenzję, a potem szybko zaopatrzcie się w „Komandorię 54”, bo ta historia musi być przeczytana przez każdego szanującego się fana fantasy.

„– Nie lubisz mnie, ponieważ uważam, że ludzie dzielą się na lepszych i gorszych.
Ale czy możesz powiedzieć, że się mylę?
Sam Deus nas tak podzielił.
Jedni rodzą się piękni, inni szkaradni, jedni bywają mądrzy,
inni zaś głupi, są bogaci, są biedni.
Tak ułożony jest świat.
Kim jestem, by się z tym spierać?
– Nie lubię cię, ponieważ jesteś dupkiem, który uważa siebie za lepszych od innych.” 

Ośmiu rekrutów zmierza w stronę Komandorii 54, odpowiedzialnej za obronę rubieży. Oczekują ich tam dowódca rekrutów, Duncan oraz Szary Płaszcz dowodzący Komandorią – Olaf, który pokłada wielkie nadzieje w swoim podopiecznym. Sam Duncan również ma aspiracje na Szary Płaszcz, a nawet pozycję dowódcy, jednak plany chce pokrzyżować mu jeden z nowo przybyłych, przezwany przez swoje urodzenie „Księciem” Nathaniel. Oboje zaczynają rywalizować, a między nimi rodzi się niechęć, którą dodatkowo potęguję piękna rekrutka. Dziewczyna wodzi obu chłopaków za nos, obserwując jak doskakują sobie do gardeł. Całości dopełnia wielkolud, który ma na rękach krew, wariatka, która okazuje się widzieć i rozmawiać z duchami, narowisty barbarzyńca, wojowniczka, zawstydzonego chłopaka wychowanego wśród mnichów oraz unikający lochu bard. Cała ta kompania starając się o Szare Płaszcze zostanie wystawiona na problemy rubieży. Ich zadaniem stanie się obrona i rozwiązywanie spraw związanych z magią i nie tylko. Pozostaje pytanie kto pożyje na tyle długo, żeby założyć Szary Płaszcz i wstąpić do zakonu.

„– Naprawdę chcesz o tym rozmawiać przy zakopywaniu trupa?
– Przy grzebaniu, przed którym ocaliłeś niezliczonych niewinnych.
Czym również dowiodłeś, że zasługujesz na bycie w czwórce.
I ja mogę ci w tym pomóc.
Więc czas zadać sobie pytanie, czy naprawdę chcesz być Szarym Strażnikiem? 
(…)
– Tak.Chcę być Szarym Strażnikiem.” 

Książka podzielona jest na osiem rozdziałów i epilog, prowadzone w trzecioosobowej narracji, dzięki czemu możemy śledzić poczynania wszystkich bohaterów. Autor doskonale prowadzi historię, wiedząc, kiedy i jak opisać, a także opisać świat czytelnikowi, po czym uderzyć akcją, przez co można się tylko wpatrywać w tekst i przeczytać jeszcze raz, aby upewnić się czy aby dobrze się przeczytało. W dodatku bohaterowie dzielą się na tych, których od razu się pokocha oraz znienawidzi, przez co swoją obecnością irytują za każdym razem jak coś im się uda lub po prostu się pojawią. Ja miałam tak z Nathanielem. Ta postać wywoływała u mnie apopleksję. Natomiast bardzo polubiłam Duncana, Luciusa oraz Matyldę.

Cała historia jest przesiąknięta magicznymi przygodami, walkami, potyczkami, ale również zaskakującymi zwrotami akcji, po których nieraz miałam chęć rzucić książką, jednak ciekawość zwyciężała i dalej czytałam, nie mogąc się doczekać, aż poznam dalsze losy bohaterów.

„Kocha, nie kocha, kocha, nie kocha. – Zza pleców dobiegł ją głos barda.
– Chcesz czegoś? – spytała rozdrażniona.
– Pokoju na świecie, fontanny alkoholu, powrotu do cywilizacji i tak dalej.
To dosyć długa lista.
Ale na ten moment jestem gotów zadowolić się czymś,
co przypomina rozmowę na poziomie.” 

Czy polecam tę książkę? Z całego serca, pomimo że miałam ochotę parę razy autora udusić za znęcanie się nad czytelnikiem.

Takich emocji już dawno nie odczułam przy czytaniu. Dlatego też, każdy kto uważa się za fana fantasy, powinien zapoznać się z książką Marcina A. Guzka.

Wypatruję niecierpliwie kontynuacji, a za możliwość przeczytania bardzo dziękuję Wydawnictwu Genius Creations.

Alpha
11.09.2019

poniedziałek, 9 września 2019

59# "Pogięte Bajki. Spokój Grabaża"



Tytuł: Pogięte Bajki. Spokój grabarza. 
Autor: Marcin Pełka 
Rok wydania: 2019 
Wydawnictwo: Novae Res 
Liczba Stron: 222

Opis:

Bohaterowie twojego dzieciństwa w wersji hard!

Oto dobrze znani bohaterowie bajek w mniej niewinnej, za to o wiele ciekawszej i bardziej złożonej odsłonie. Krecik-piroman, Batman z zaburzeniami erekcji, Masza z zamiłowaniem do polifarmakoterapii czy sfrustrowany, będący na skraju depresji listonosz Pat przestają być uroczymi symbolami naszego dzieciństwa. Znajdziecie tu rubaszny, chwilami czarny humor, dosadne słownictwo i sarkazm w gęsto utkanej fabule opowieści TYLKO dla dorosłych.

Nie da się ukryć, że autor obdarzony jest niecodziennym poczuciem humoru. Dlatego też niecodzienne są jego nie-bajki, które przeczytacie z zapartym tchem, śmiejąc się do rozpuku. Szalony, pogięty taniec z literacką konwencją, w której Marcin Pełka już po raz drugi okazuje się niedościgniony!


Recenzja:

Dzisiaj będzie krótko, zwięźle i na temat. Parę dni temu pytałam się Was na Instagramie o ulubione bajki z dzieciństwa. Nie było to bezcelowo, ponieważ dzisiaj przedstawiam Wam książkę, którą można spokojnie przeczytać na gorsze dni, żeby się pośmiać, oczywiście jeśli się ma dystans do pewnych spraw. Mowa tu „Pogiętych Bajkach. Spokój Grabarza”, które w pewien sposób można nazwać drugim tomem z tej serii. Jednak nie odbiegajmy od tematu i skupmy się na książce.

Za dziecięcych lat większość z nas, między bieganiem na podwórku, graniem w berka czy gumę, wyczekiwało godziny dziewiętnastej i zasiadało przed telewizorem, żeby obejrzeć wieczorynkę. Smerfy? Tabaluga? Krecik? A może dwa wszystkim dobrze znane koty, takie jak Filemon i Bonifacy?

Kto nie zna tych bohaterów?

Teraz w ciągłym biegu i dorosłym życiu bardzo rzadko można znaleźć czas, żeby sobie przypomnieć starych przyjaciół z dzieciństwa. Jednak co by się stało, gdyby te bajki dorosły i przekształciły się razem z nami? Autor daje nam możliwość powrotu do wspomnień i przedstawia zupełnie nowe przygody bohaterów animacji z dzieciństwa.

Żeby za dużo nie zdradzać powiem jedynie tyle: książka podzielona jest na rozdziały i każdy z nich jest poświęcony jednej bajce i bohaterowi lub bohaterom. Możemy odkryć tutaj takie skarby jak Krecika Piromana, który jest moim ulubieńcem w tej książce, Filemona i Bonifacego, gdzie młody kociak zastanawia się nad wieloma rzeczami, a dziadek pędzi w stodole bimber i robi interesy z podejrzanymi typami, a także taką wisienkę na torcie jak Elsa i puszka Coca Coli.

Czyta się naprawdę bardzo szybko ze względu tego, że książka jest cieniutka i napisana lekkim stylem. Na dobrą sprawę, jeśli ktoś się postara spokojnie może usiąść do niej w jeden wieczór z herbatką, kawką i ciastkiem, i dać się porwać autorowi oraz jego wyobrażeniu dorosłych bajek. Podczas czytania miałam nie raz wrażenie, że czytam książkę napisaną przez Ćwieka. Podejrzewam, że miało na to wpływ i płynność prowadzenia książki, a także jak sam tytuł wynika i moja opinia wiele nawiązań do popkultury.

Za udostępnienie egzemplarza oraz za możliwość objęcie go patronatem dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

Alpha
09.09.2019

czwartek, 5 września 2019

58# "Historia Wilków"



Tytuł: Historia Wilków 
Autor: Emily Fridlund 
Rok wydania: 2019 
Wydawnictwo: Editio 
Liczba Stron: 278 

Opis:

Dorastanie może być trudne i bolesne, zwłaszcza w świecie, który z każdej strony odrzuca młodego człowieka. Co by było, gdyby czternastoletnia Madeline zwana Lindą wychowała się w normalnej rodzinie, dobrze znała swoich rodziców i miała pewność, że jest dla nich najważniejsza na świecie? A gdyby w szkole znalazła bratnią duszę wśród rówieśników i mądrego mentora wśród nauczycieli? Wreszcie, co by było, gdyby do domu po drugiej stronie jeziora wprowadziła się zwykła rodzina?

Odpowiedzi na te wszystkie pytania muszą pozostać nieoczywiste. Rodzice dziewczyny, buntując się przeciw systemowi, wychowywali ją w komunie, lecz nie poświęcili jej wystarczająco dużo uwagi i uczuć. Rówieśnicy w szkole konsekwentnie Lindę odrzucali i dręczyli w nieprzyjemny sposób. Kiedy więc w domu po drugiej stronie jeziora zamieszkali nowi sąsiedzi, którzy od początku okazali jej sympatię i akceptację, Linda poczuła się, jakby od zawsze była jedną z nich. Wkrótce zaczęła opiekować się ich synkiem – czteroletnim Paulem. Gdy dziewczyna zapragnęła utwierdzić się w przekonaniu, że nareszcie znalazła swoje miejsce, okazało się, że musi zmierzyć się z czymś mocno osobliwym, stanąć twarz w twarz z tajemnicą i dokonać wyboru, którego konsekwencje będą dla niej nie do przewidzenia.

Powieść Historia wilków znalazła się w finałowej szóstce Nagrody Bookera 2017, czyli najbardziej prestiżowej nagrody literackiej w Wielkiej Brytanii. Ta z pozoru prosta historia rozwija się w wiele różnych wątków, opisanych oszczędnym, precyzyjnym językiem. To opowieść, która toczy się spokojnym biegiem nizinnej rzeki, niepokojąco wciąga, wytrąca z równowagi i pozostawia w stanie emocjonalnego niedosytu. Czytając ją, dowiesz się, jak na życie dorosłej kobiety wpływają nie do końca świadome wybory, których dokonywała jako odtrącona nastolatka. Wystarczy jeden rok, aby wszystko zmieniło się — nieodwracalnie...



Recenzja:

„Dziwiłam się, że mogłam im się wydawać kimś odrębnym i trwałym, czymś charakterystycznym.” 

Macie czasem tak, że sięgając po książkę i przeczytaniu opisu nie wiecie, czego kompletnie się spodziewać? Kiedy książka zdaje się być kompletną zagadką, przez co jeszcze bardziej Was intryguje? Ja właśnie miałam tak z „Historią Wilków” Emily Fridlund. Kiedy dostałam propozycję zrecenzowania jej, po przeczytaniu opisu nie miałam pojęcia, gdzie mam ją umiejscowić. Zaintrygowana zgodziłam się tym bardziej, żeby ją zrecenzować cały czas myśląc, czy umiejscowić ją w fantasy, thrillerze, czy jeszcze w innym gatunku. Sama nie wiedziałam, aż miałam w końcu się przekonać, kiedy sięgnęłam po książkę.

„Później czułam tę mżawkę za każdym razem, gdy widziałam dziecko na huśtawce. Beznadzieja tego wszystkiego – pełen ekscytacji lot do przodu i nagle w połowie lotu powrót. Jałowe przekonanie, że może następnym razem lecąc do przodu się uda i nie wróci się z powrotem.” 

Rodzice czternastoletniej Madeline nie zwracają na nią w ogóle uwagi, nie interesują się nią. Dodatkowo w szkole jest wytykana przez rówieśników palcami. Jednak na samych słowach się nie kończy. Dochodzi do dręczenia dziewczyny przez rówieśników. Jednak żucie Lindy zmienia się, kiedy do domu po drugiej stronie jeziora wprowadza się nowa rodzina. W tamtej chwili wszystko się zmienia, a szczęście, które wkracza na scenę, zostaje szybko zaburzone, pozostawiając ślad niczym koła na spokojnej tafli jeziora.

„- Powiedziałeś, że opowiesz o mojej przeszłości, niepieprzonej przyszłości.
- W tym przypadku to jedno i to samo.” 

„Historia Wilków” jest na dobrą sprawę opowieścią o problemach dorastania, które na co dzień można spotkać w szkole. Niektórych z nas mogą one nie dotyczyć, lecz jednak jakaś cząstka dzieci się z nimi zmaga. Na zachowanie rodziców bohaterki może wpływać fakt, że są oni hipisami, a sama bohaterka wychowuje się w komunie, a jak wiadomo w tamtych czasach było różnie. Autorka idealnie ukazuje drugi rodzaj samotności – pierwszy jest oczywisty i najbardziej popularny, kiedy odgrodzeni od świata ludzie zaczynają z samotności wariować, nie mając możliwości z nikim porozmawiania przez wiele dni, miesięcy a nawet lat. Natomiast druga, i ta nad którą pochyla się Fridlund to samotność, którą przeżywa się w tłumie. Niedawno nawet recenzowałam podobną książkę, która również opowiadała o takim problemie, którą również polecam (MOWA TU O „JESZCZE BĘDZIEMY SZCZĘŚLIWI). Powoli rozwijająca się wielowątkowa akcja wprowadza pewien zamęt w historii, który może na początku przeszkadzać.

„Wydawało mi się to nie w porządku, że aby stać się kimś innym, nie wystarczy próbować z całych sił albo powtarzać sobie to raz po raz.”


Słyszałam o tej historii już wiele zdań i to co mnie zdziwiło to, że jest bardzo równy podział zdań. Jednym ta książka bardzo się podobała, a innym wręcz przeciwnie. Zazwyczaj mam zdanie o takich książkach, że faktycznie muszą być dobre i tak też było w tym przypadku mnie akurat książka bardzo przypadła do gustu. Do tej historii, pomimo że czyta się ją bardzo szybko i przyjemnie trzeba być w pełni skupionym. Książka nie jest łatwa w odbiorze, pomimo tego, że autorka zastosowała narrację pierwszoosobową, która w większości przypadkach właśnie ułatwia czytelnikowi odbiór historii. Stąd mogą właśnie wynikać te podziały zdań. Największym problemem bohaterki była samotność i to trzeba było zrozumieć. Porzucana przez rodziców, którzy byli tylko fizycznie, lecz nie wspierali, ani nie interesowali się córką, do tego złośliwości prawione przez kolegów ze szkoły dopełniały całości. Autorka zwraca uwagę na bardzo istotną rzecz w swojej historii i bardzo cieszę się, że mogłam przeczytać tę historię.

Za udostępnienie egzemplarza serdecznie dziękuję Wydawnictwu Editio.

Alpha
05.09.2019

poniedziałek, 2 września 2019

57#"Nieczyste Więzy" PRZEDPREMIEROWA AMBASADORSKA


Tytuł: Nieczyste Więzy 
Autor: K.N.Haner 
Rok wydania: 4 września 2019 
Wydawnictwo: Wydawnictwo Między Słowami 
Liczba Stron: 352 

Opis:

Gdy miłość staje się obsesją, nie można się już zatrzymać.

Claire czuje, że nigdy nie poradzi sobie z piętnem, które nosi w sobie od dzieciństwa. Jest zbyt krucha, bezradna, inna niż wszyscy. Staż w prestiżowej firmie to dla niej życiowa szansa. Podobnie jak doktor Douglas, świetny i szanowany terapeuta, głęboko skrywający własne mroczne sekrety. Tylko on doskonale rozumie, czym jest walka z własnymi demonami.
W jego szarozielonych oczach Claire odnajduje ten sam ogień, który spala ją samą. Oboje podejmują mroczną grę, w której obezwładniająca namiętność i bezwzględna manipulacja prowadzą na samo dno piekła. Doktor kontroluje każdy ruch dziewczyny. A może tylko mu się wydaje, bo wciąż nie wiadomo, kto rozdaje karty w tym niedozwolonym układzie…


Recenzja:

„Dla jednych przyjemność to namiętność, delikatność,
ale w naszym przypadku jest inaczej.
Wiem, że będzie bolało, że będzie zbyt intensywnie,
lecz zostanie mi to wynagrodzone.
On tego potrzebuje.” 

Zamiast tradycyjnego wstępu, jaki zawsze tutaj przedstawiam, powiem tylko: nowa książka K.N.Haner to nowa odsłona autorki i to bardzo mocna odsłona. Thriller połączony z erotykiem, który będzie miał premierę 4 września nie jest dla ludzi, którzy nie lubią mocnych scen związanych z seksem. Nie jest to książka dla grzecznych dziewczynek, a raczej grzesznych 😉. Historia Clarie oraz Doktora Dauglasa może się nie spodobać każdemu, jednak to w jaki sposób jest prowadzona nie pozwala się oderwać od książki na dłużej i niebezpiecznie zaciska swoje więzy na czytelniku, pochłaniając go w coraz to mroczniejszy świat tej nietypowej pary.

„Chcę być jego,
Chcę być mu posłuszna
i poddawać się temu,
co tylko zechce.” 

Główna bohaterka Clarie właśnie zaczyna staż, który jak dobrze pójdzie będzie jej wymarzonym startem w nowe życie. Dziewczyna należy do osób wycofanych, które niezbyt lubią obecność innych ludzi lub takie rozrywki, jak imprezy czy kluby nocne. Przez to już po paru dniach staje się wyrzutkiem w firmie, po której zaczynają rozchodzić się przykre plotki na jej temat, a także dotyczące jej szybkiego awansu. Ignorując kłody, które los rzuca jej pod nogi angażuje się całą sobą w projekt firmy. Jednocześnie uczęszcza na terapie do Doktora Dauglasa, na którą zapisali ją dziadkowie. Wpierw dziewczyna nie jest przekonana, lecz z każdą kolejną wizytą rozwija się między nimi dziwna więź. Nie jest to typowa relacja pacjent – lekarz.

„To niemożliwe,
że jest taka idealna.
Na pewno ma wady.
Mroczne sekrety.
Każdy je ma”. 


Doktor Collin Dauglas jest szanowanym terapeutą. Ma życie jak z bajki: dobrze płatna praca, dom z gospodynią, śliczną żonę, która również jest lekarzem, a on sam jest przystojny niczym model z okładki (tak przynajmniej uważa Clarie 😉). Pod jego profesjonalne skrzydła trafia nowa pacjentka, przez co profesjonalizm odchodzi w las, a do głosu dochodzą mroczne sekrety, które do tej pory dokładnie były ukryte. Z każdym kolejny spotkaniem coraz większą trudność sprawia mu kontrolowanie swojej mrocznej natury, aż w końcu nie wytrzymuje. Coś pęka. Dochodzi do bliższego zapoznania, podczas którego odkrywa, że razem z Clarie mają o wiele więcej wspólnego niż się na pierwszy rzut oka wydawało. Jednak czy oboje zdołają nad tym zapanować? Czy to wszystko nie doprowadzi do jakiegoś nieszczęścia?

„Nigdy nie zastanawiałam się,
co czują inni,
bo inni nie zastanawiają się,
co ja czuję.” 

Podczas czytania, obserwując zachowanie głównej bohaterki zastanawiałam się, czy nie cierpi ona na dwubiegunowość, schizofrenię. Spowodowane to było zachowaniem Clarie, kiedy to jej przełożony, Martin uwziął się na nią. Wpierw dziewczyna była wycofana, po jakimś czasie zaczęła się mu stawiać, a nawet była przychylna do pewnych propozycji. Później znowu zmienia się w nieśmiałą zacofaną myszkę, czym mnie trochę denerwowała, jednak nie określam tego jako minus, ze względu na jej historię.

Ogólnie pomimo że nie lubię scen erotycznych, to zdając sobie z tego sprawę sięgnęłam po tę książkę i szczerze powiem, że historia wyżej opisanej dwójki naprawdę mnie zaintrygowała. Nie mogłam się po prostu oderwać od niej.

„Obsesje nie są niczym złym,
jeśli potrafimy nad nimi panować.” 

Trzy litery, które znajdują się po ostatnim rozdziale, dają nadzieję. Nadzieję, na szybkie poznanie zakończenia tej historii. Bo szczerze mówiąc, jest ona popaprana, ale tak ciekawa, że ja nie umiem się jej oprzeć. A wszystko przez to, że są w tej historii popaprane postacie, które intrygują! Czyli przepis na idealną historię, która ma zmusić czytelnika do nieprzespania nocki, aby ten poznał jak najszybciej ich historię. A na końcu zamiast zakończenia przeczyta tylko „c.d.n.”… Po takim zakończeniu, to ma się w głowie, najgorsze tortury, jakie można zastosować, jednak się tego nie zrobi, z dwóch powodów: jest to karalne ;p, a po drugie jednak chcemy, żeby autorka wydała kolejną część. Tak, więc serdecznie polecam tę książkę fanką mocnych wrażeń, a ja czekam na szybką premierę kolejnego tomu.

„Taka się urodziłam.
Poczęta w grzechu, więc i grzeszne mam życie.” 

Za udostępnienie egzemplarza serdecznie dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Między Słowami (Wydawnictwu Znak).

Alpha
02.09.2019

128# "Odlecimy stąd"

Tytuł: Odlecimy stąd Autor: Anna Dąbrowska Rok wydania: 17.03.2020 Liczba Stron: 332 Wydawnictwo: Wydawnictwo Novae Res  Opis: Dziewiętnasto...