niedziela, 10 lutego 2019

30# "Apartament W Paryżu"


Tytuł: Apartament w Paryżu 
Autor: Guillaume Musso 
Rok wydania: 2018 
Wydawnictwo: Albatros 
Liczba Stron: 394 
Opis:

Sztuka jest kłamstwem, które mówi prawdę.
Paryż, pracownia malarska ukryta w pełnym zieleni zaułku. Madeline właśnie ją wynajęła, żeby odpocząć i cieszyć się samotnością. W wyniku nieporozumienia w to samo miejsce trafia Gaspard, młody pisarz ze Stanów Zjednoczonych, który chce w spokoju popracować nad nową książką. Los skazuje tych dwoje wrażliwych samotników na dzielenie jednej przestrzeni życiowej.
Pracownia należała do słynnego artysty, Seana Lorenza; we wnętrzu wciąż widać jego fascynację kolorami i światłem. Pogrążony w smutku po śmierci syna malarz zmarł rok wcześniej, pozostawiając po sobie trzy obrazy, które wkrótce przepadły bez wieści. Madeline i Gaspard, zafascynowani geniuszem i zaintrygowani tragicznym losem poprzedniego lokatora, postanawiają połączyć siły, aby odzyskać te niezwykłe malowidła. 

Zanim odkryją sekret Seana Lorenza, będą musieli zmierzyć się z własnymi demonami, a prowadzone przez nich śledztwo na zawsze odmieni ich życie.


Recenzja:

„Życie nie daje drugiej szansy. Raz stracone okazje przepadają na zawsze. 
Życie nie daje prezentów. 
Życie jest jak miażdżący walec – to despota sprawujący władzę za pomocą 
jednej tylko broni: czasu. 
Czas w końcu zawsze wygrywa. 
Czas to największy morderca w historii. 
Żaden gliniarz nigdy nie wsadzi go za kratki.” 

Historia rozpoczyna się, jak typowy romans. Kobieta i mężczyzna przylatują do Paryża na Boże Narodzenie. Ona, Madeline, była policjantka, która rozpaczliwie chciałaby założyć rodzinę, planuje ten czas spędzić w samotności, aby odpocząć. On, Gaspard, dramatopisarz, odludek, który nawet nie posiada telefonu, zamierza w samotności napisać kolejną sztukę. Jednak los spłatał tej dwójce figla i przez małą pomyłkę wynajmują ten sam dom. Dom, który należał do zmarłego malarza.

Nowopoznani mieszkańcy odkrywają, że historia nieżyjącego artysty jest mroczna, nieszczęśliwa i skąpana we krwi. Rozpoczynają małe dochodzenie, które rodzi nić porozumienia między nimi, chociaż pojawiają się między nimi zgrzyty.

Powoli odkrywają kolejne tajemnice posuwając się w śledztwie. Dowiadują się wielu szczegółów o życiu malarza, który na początku był zwykłym graficiarzem. Aż dochodzą do punktu kulminacyjnego, którego ja się domyśliłam, jednak to nie miało znaczenia, bo emocje naprawdę sięgały zenitu.

Podczas trwania całej akcji, zarówno Gaspard jak i Madeline są poddawani próbom, walczą z rozterkami i własnymi demonami, które nie raz mogły już ich zniszczyć. Madeline nawiedza wizja rodziny, którą mogła już dano założyć, gdyby nie zdrada partnera, natomiast Gaspard ciągle obwinia się o śmierć ojca.

Podczas lektury rodzi się pytanie: Co odkryje dwójka obcych sobie ludzi, która ma wspólny cel?

„– Bo w gruncie rzeczy, 
czy jest coś smutniejszego niż widok pokrewnej duszy 
przemieniającej się w dusze potępioną?" 

Jeśli chodzi o postacie, to dawno nie miałam tak mieszanych uczuć, jak podczas czytania tej powieści. Bohaterowie denerwowali mnie, ale też zyskali moją sympatię. Bardzo spodobał mi się kontrast w emocjach, bo to nadawało im realizmu. To właśnie powodowało, że wydawali się realistyczni zupełnie tak, jakby autor opisywał historię żywych ludzi.

Czy w tej powieści mam swojego ulubieńca?

Nie.

Dlaczego?

Ponieważ każda postać wprowadzała do powieści tyle, że nie można było podzielić ich na interesujące i te mniej, a przynajmniej w moim odczuciu. Każdy bohater był potrzebny, a jego zachowanie i przyzwyczajenia dopełniały całości historii.

O Madeline i Gaspardzie już trochę powiedziałam, więc czas na głównego zamieszanego, Seana Lorenza, którego nie poznajemy, że tak to ujmę, osobiście. Jest bardzo ważną, można powiedzieć, najważniejszą postacią, lecz dowiadujemy się o niej jedynie od innych bohaterów, czy w przedstawianych przez autora artykułach.

Sean Lorenz stał się popularny dzięki poznaniu i zainspirowaniu się urodą swojej przyszłej żony Penelopy. Zauroczony jej urodą wpierw jako zwykły graficiarz malował jej podobizny na wagonach metra. W późniejszych latach sławę osiągnął dzięki serii portretów swojej żony, natomiast kiedy osiągnął szczyt sławy porzucił malowanie. W jego życiu pojawiło się inne szczęście – jego synek. Los dla malarza jednak nie był łaskawy. Podczas jednej z wystaw, rodzina Lorenza została porwana, a on sam dostał jedynie żądanie okupu oraz palec swojego synka. Później jest tylko gorzej. Śmierć dziecka odbija się na malarzu, zaczyna chorować, aż umiera, pozostawiając trzy tajemnicze obrazy, których nikt nie widział.

“Sztuka jest jak pożar, 
Powstaje z tych, których spaliła.” 

Nie ukrywam wpierw czytało mi się ciężko, ale może było to spowodowane nauką do egzaminów, przez co nie miałam aż tyle czasu na czytanie co zawsze. Im bardziej rozkręcała się akcja tym trudniej było mi się oderwać od niej i z powrotem usiąść do powtarzania anatomii czy podstaw zoofizjoterapii. Im więcej poznawałam z historii tym chciałam więcej i więcej.

Kiedy zgłaszałam się do booktouru, byłam przekonana, że to kolejny romans. Jak bardzo byłam zaskoczona, kiedy dostałam powieść, która bez żadnych wątpliwości może stać na równi z książkami Dana Browna o przygodach Roberta Langdona.

Emocje jakie budziła ta książka, to coś niesamowitego! 

Pomimo że to było moje pierwsze spotkanie z autorem, to myślę, że nie ostatnie!

Za możliwość przeczytania dziękuję @imaginationcornerpl z instagrama!

Alpha
10.02.2019

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

128# "Odlecimy stąd"

Tytuł: Odlecimy stąd Autor: Anna Dąbrowska Rok wydania: 17.03.2020 Liczba Stron: 332 Wydawnictwo: Wydawnictwo Novae Res  Opis: Dziewiętnasto...