piątek, 31 maja 2019

42# "Wyspa Mgieł"



Tytuł: Wyspa Mgieł 
Seria: Krucze Serce Tom 1
Autor: Maria Zdybska 
Rok wydania: 2017 
Wydawnictwo: Genius Creations 
Liczba Stron: 480 

Opis:

Czasami dwie dusze łączy więź silniejsza niż śmierć.
Ona – przybrana córka pirata, uratowana z morskiej kipieli. W jej przeszłości ukryty jest klucz do potężnej mocy, która może przynieść wybawienie lub zgubę.
On – potężny mag, wyrzutek, arogant i sybaryta. Od lat poszukuje, choć sam nie wie, czego i dlaczego.
Kiedy jednak ich drogi się spotykają, przejmują nad nimi kontrolę siły potężniejsze od nich samych. Bogowie i demony, nieumarli i czarnoksiężnicy, zapomniana magia i stracone życia – droga do ich poznania zaczyna się na tajemniczej Wyspie Mgieł.

Recenzja:

Wyobraźcie sobie jedną z pozoru normalną dziewczynę, która zostaje wysłana w zwyczajną podróż... Zrobione? To teraz kolejne zadanie, wyobraźcie sobie dokładne przeciwieństwo tego, ponieważ debiutancka historia Marii Zdybskiej. Nie ma w sobie ani grama zwyczajności!
Przybrała córka pirata, która nie pamięta swojej przeszłości zostaję przyjęta na dwór królowej Maeve. Elianor od początku wie, że to nie jej miejsce i pragnie wrócić na Zieloną Harpię i żeglować z Hego. Pomimo tego zbliża się do księcia i następcy tronu, zaprzyjaźnia się z nim, przez co podejmuje się wzruszenia po lekarstwo dla jego matki.
W trakcie podróży przekona się, że nic nie jest takie jakie się wydaje, a ona została wyciągnięta w nie tylko intrygi dworskie, ale w o wiele poważniejsze sprawy.

„Wspięła się na konia za Raidenem i przywarła do niego mocno całym ciałem, pozwalając mu się o siebie oprzeć. Objęła go w pasie jednym ramieniem, a drugim złapała mocno wodze. Niemal do krwi zagryzła dolną wargę, przysięgając sobie nie myśleć teraz o tej nieoczekiwanej bliskości. To nie miało już znaczenia. Nie mogła go przecież zostawić. Miała wobec niego dług krwi.
– Postaraj się nie spaść – szepnęła mu wprost do ucha, licząc na to, że jest nadal przytomny.
– Postaraj się nie zginąć – odparł, choć nuta ironii była tak słaba jak jego głos.” 

Nie ukrywam, że Lir w tym tomie mnie trochę irytuje swoją nerwowością i zachowaniem, ale całość nadrabia kruk i Raiden. Mag skradł moje serducho. Autorka odwaliła kawał dobrej roboty, kreując postać. W tym wypadku nie będę Wam opisywać po kolei co i jak porwało mnie, ponieważ odebrałabym Wam całą przyjemność obycia z Raidenem. O tym musicie przekonać się osobiście sięgając po pierwszą część „Kruczego Serca”.

Kolejną ciekawą postać, która skradła serce swoim dziewczęcym i pomimo śmierci wesołym obyciem, to rusałka Milda. Lir spotyka ją już na początku swojej podróży. Nie ukrywam, że właśnie fragmenty z rusałką i magiem czytało mi się najlepiej.


„Być może prawdziwa wolność jest zawsze okupiona samotnością.” 

Esencją tej historii są niesamowite opisy poświęcone portom, morzu, statkom. Autorka mnie tym zauroczyła i kupiła. Ponownie przytoczę swój dawny komentarz: „Jaram się jak sprzedawca swoimi perłami.” Nie będę przesadzać, jeśli powiem, że właśnie po przeczytaniu „Wyspy Mgieł” zaczęłam przykładać większą wagę do pisanych przez siebie opisów w swoich historiach, więc jeśli pragniecie naprawdę książki pisanej lekkim piórem z bajecznymi opisami, to właśnie ta książka zabierze Was w niesamowite miejsca oraz niezwykłą podróż.

„- Piracki honor? - zadrwił, unosząc wysoko brwi.
- Piracka duma - poprawiła go lodowatym tonem. - Honor jest dla naiwnych rycerzyków w lśniącej zbroi - prychnęła.”

Wiele razy już na swoich mediach społecznościowych mówiłam o tym, że ta książka jest mi naprawdę bliska i cieszę się z każdego kolejnego sukcesu autorki, gdyż znowu się powtórzę, ale pokazuje to, że w Polsce również można wydać dobrą fantastykę! Pamiętam, jak czekałam z niecierpliwością, aż ta książka pojawi się w księgarniach, jak to chodziłam do empika i pytałam się czy to już? Czy może już przyjechały?

Dlatego jeśli znajdzie się tu ktoś, kto nie zna jeszcze przygód Lirr, tajemniczego kruka oraz Raidena, to serdecznie polecam! Z tą książką nie będziecie się nudzić, a cyniczny mag i wymyślne przekleństwa nerwowej Lirr na pewno wywołają u was uśmiech.

Przybliżyłam Wam trochę swoje odczucia odnośnie pierwszego tomu historii, a już niedługo pojawi się recenzja drugiej części, która, już teraz mogę powiedzieć, udźwignęła poziom, a nawet podwyższyła go po pierwszej części 😉.
31.05.2019
Alpha

wtorek, 14 maja 2019

41# "Z Bogiem na Ty"


Tytuł: Z Bogiem na Ty
Autor: Michał Sobczak
Rok wydania: 2019
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba Stron: 180


Opis:

Wszystko, co cię otacza, ma swoją drugą stronę. Czy odważysz się ją odkryć?

Co byś zrobił, gdyby pewnego dnia odwiedziła cię dusza zmarłej osoby? Czy zgodziłbyś się, gdyby Bóg zaproponował ci przejście na „ty”? I co tak naprawdę oznacza świętych obcowanie?

Z tymi pytaniami będzie musiał zmierzyć się Tomek, dla którego przypadkowe spotkanie z tajemniczym mężczyzną będzie impulsem do zmiany sposobu myślenia o otaczającym świecie i o sobie samym. Bohater wkrótce przekona się, że rzeczywistość jest dużo bardziej złożona, niż kiedykolwiek mógł to sobie wyobrazić, a istoty z zaświatów towarzyszą mu na każdym kroku. Nie wszystkie jednak mają dobre zamiary...


Recenzja:

Życie codzienne toczy się własnym tokiem. To co najcenniejsze przecieka nam codziennie przez palce, a tą rzeczą jest czas, którego w żaden sposób nie da się zatrzymać ani cofnąć. Kiedy uświadomimy sobie, że z każdą sekundą jesteśmy coraz starsi i życie nam przemija, pojawia się nam myśli: Co będzie za tydzień? Miesiąc? Rok? Dziesięć lat? Aż dochodzimy do pytania – Co będzie, jak umrę?

Przynajmniej raz w życiu każdy z nas zmagał się z takimi myślami lub będzie się zmagał, gdyż jest to nieuniknione. Szczerze powiem, że sama miałam ostatnio takie przemyślenia, a krótko po tym pojawiła się propozycja od wydawnictwa, aby zrecenzować książkę „Z Bogiem na Ty”.

„– Wiesz, Tomek, życie jest przygodą,
możesz je przeżyć pięknie, wesoło, z pasją,
ale możesz też je sobie totalnie spieprzyć…
Pamiętaj jedno: każdy umrze, ale nie każdy żyje,
chwytaj dzień, to takie proste,
ale po pewnym czasie nabiera ogromnego znaczenia.”

Pewnego ranka, kiedy Tomek wraca z pracy, zauważa dziwne zjawisko – wysiadając z autobusu zawiesza wzrok na nieznanym sobie mężczyźnie z dziwnym spojrzeniem. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że po paru minutach tego samego mężczyznę spotyka siedzącego na ławce przed blokiem, w którym mieszka. Okazuje się, że Tomek został nawiedzony przez zmarłą duszę, a wszystko przez niepozorny różaniec z brakującymi paciorkami. Od tamtego czasu w życiu bohatera zaczynają się dziać niespotykane na co dzień rzeczy. Tomek zaczyna widzieć dobre dusze, które jednak pobłądziły za życia i potrzebują pomocy. Jednak tam, gdzie jest dobro musi czaić się zło. Pomagając duszy niejakiego Ryśka, z którym się zaprzyjaźnia, zostaje narażony na działanie złych duchów.

„Śmierć dzieli zmarłych na trzy kategorie:
świętych, świętej pamięci i tych,
bez których mamy wreszcie święty spokój.”

Zaczytując się w historii jesteśmy świadkami trudnej przeprawy głównego bohatera, który od początku do prawie samego końca nie wie co ma zrobić. W dodatku jak wiadomo, każdy czyniący dobro jest jeszcze bardziej narażony na nie tyle obecność złych duchów i ich podszepty, ale na utrudnienia, które zsyłają i powodują byle tylko uniemożliwić dobre uczynki. Właśnie na takie niebezpieczeństwa narażony jest Tomek. W pewnym momencie nawet odnosi wrażenie, że ktoś go obserwuje, włamuje się do jego mieszkania, chodzi po nim, kiedy on jest w innym pomieszczeniu, otrzymuje pogróżki od tajemniczego numeru kończącego się cyframi 666. Czy Tomasz okaże się na tyle silny, aby przezwyciężyć złe duchy i dokończyć swoje zadanie, zlecone mu przez Boga?

„Nie boję się już.
Po tym wszystkim, co wydarzyło się w ciągu ostatnich paru dni,
mam pewność, że zaświaty nie są wcale straszne.
Są po prostu tajemnicze, a to,
że mam szanse odkrywać je za życia,
to niesamowity dar – ale też pewne ryzyko.”

Pomijając sprawę tytułu, która może w dzisiejszych czasach w większej mierze odstraszać, ze względu na religijność lub strach ludzi przed przyznaniem się do wiary, to uważam, że każdy powinien sięgnąć po tę krótką historię, która skłania do przemyśleń. Bardzo podobało mi się przedstawienie Nieba. Autor wyjaśnia swoje wyobrażenie umiejscowienia przedsionka do Zaświatów. W pewnym sensie może być to odpowiedzią na pytania wielu osób i ich wątpliwości. Przecież człowiek już w poprzednim wieku poleciał w górę „do nieba” i odkrył kosmos oraz jak wielu się wydaje smutną prawdę o tym, że obiecane niebo wcale nie znajduje się u góry. W „Z Bogiem na Ty” Niebo zostaje przedstawione jako równoległa rzeczywistość, a na wejście do niej trzeba sobie zasłużyć odpokutowując swoje złe uczynki.

„– Tomek, to jest właśnie niebo, to jest to,
co teraz czujesz, nie ma strachu, jest tylko dobro,
nadludzka więź i akceptacja różnic.
Niebo to stan, w jakim jesteś w tym momencie.”

Zazwyczaj, do krótkich powieści mam naprawdę mieszane zdanie, tak po przeczytaniu tej jestem naprawdę pozytywnie zaskoczona i polecam ją każdemu czy to wierzy czy nie wierze, ponieważ książka jest naprawdę warta przeczytania 😊.

Za udostępnienie egzemplarza dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
14.05.2019r.
Alpha

piątek, 10 maja 2019

40# "Drwal. Miłość, która narodziła się z natury." PRZEDPREMIEROWO



Tytuł: Drwal 
Autor: K. N. Haner 
Rok wydania: 15 maja 2019 
Wydawnictwo: EditoRed 
Liczba Stron: 288 

Opis:

Jason Parker, zraniony wydarzeniami z przeszłości, kilka lat temu porzucił wygodne życie w Cleveland i zamieszkał w drewnianym domu pośrodku lasu, z dala od ludzi. Obiecał sobie, że nigdy więcej nie pokocha. W swoim azylu tworzy rzeźby, wyrażając w nich emocje, które nie do końca rozumie. Zdolny artysta zdobywa coraz większą popularność, ale konsekwentnie odmawia kontaktów z mediami.

Samantha Crow ma w życiu konkretny cel. Przebojowa i śmiała dziewczyna chce zostać dziennikarką, choć w głębi duszy pragnie zupełnie czegoś innego. Pewnego dnia dopina swego i namierza pracownię Jasona. Pod pretekstem wywiadu odważa się odwiedzić tajemniczego "Drwala".

To spotkanie, które nieoczekiwanie na dobrych kilka dni uziemia Jasona i Sam w leśnej samotni, sprawia, że zamknięty i skryty mężczyzna otwiera się przed, na pozór beztroską, kobietą. Choć oboje mają wiele tajemnic i nie potrafią odnaleźć właściwej ścieżki, to tylko oni mogą sobie wzajemnie pomóc. Czasami jednak prawdziwe uczucie to za mało, by przegonić demony przeszłości.

Las. Deszcz. Miłość, która narodziła się z natury.


Recenzja:

„Czasami nie powinniśmy spełniać oczekiwań osób,
które mają problemy same ze sobą.”

Najnowszą książkę K.N. Haner można opisać jednym zdaniem: Człowiek, człowiekowi wilkiem. I na tym mogłabym skończyć recenzję, ze względu na to, żeby nie zdradzić za wiele, ale nie odpuszczę sobie tej przyjemności i przedstawię Wam zarys historii, którą już 15 maja będziecie mogli przeczytać, dzięki wydawnictwu EditoRed.

Kiedy na ludzi spada nieszczęście często sobie zadajemy pytanie: Dlaczego ja? Co zrobiłem. Mówimy sobie już gorzej być nie może, lecz po chwili na nasza głowę zostaje wylane jeszcze większe wiadro lodowatej wody.

Obserwując ludzi przez trochę lat, jak już żyję, zaobserwowałam pewną regułę, która się powtarza i powtarza, a mianowicie: wiele nieszczęść ludzkich jest wywołana przez drugiego człowieka. I z takimi problemami zmagają się główni bohaterowie powieści „Drwal. Miłość, która narodziła się z natury.”

„Uświadomiłem sobie,
że nie można pokochać kogoś innego,
dopóki nie pokochamy
i nie zaakceptujemy samych siebie.” 

Od dłuższego czasu Samantha Crow stalkowała na mediach społecznościowych sławnego rzeźbiarza zwanego „Drwalem”. Kontakt z artystą był utrudniony, ze względu na to, że mieszkał na odludziu, a swoje arcydzieła sprzedawał za pomocą stron internetowych oraz kurierów. Rzadko kiedy widywał się z innymi ludźmi. Jednak młoda stażystka nie poddała się i tak pewnego razu wjechała na podwórko Jasona Parkera. Miał to być tylko niewinny i szybko przeprowadzony wywiad, jednak co dwoje ludzi może mieć do powiedzenia, jeśli los uprze się i postanowi inaczej?

Jedna burza zmąciła i zmieniła tor życia bohaterów. Zmuszeni spędzić ze sobą dłuższy czas niż zakładali, zaczynają się poznawać, przełamywać lody. Nawiązują pewną nić porozumienia, która z każdą kolejną rozmową czy to przyjemną czy też nie staje się coraz silniejsza.

„Wyrwano mi serce,
a bez serca nie da się żyć.” 

Okazuje się, że oboje niosą na swoich barkach bagaż doświadczeń, którym poddał ich los. Z pozoru wesoła, głośna i odważna Sam okazuje się być wykorzystywaną przez szefa stażystką, która próbuje się uwolnić od jego terroru. W tym niezwykle okazuje się pomocny Jason, który po odkryciu, że został wykorzystany ponownie separuje się i ponownie ucieka do swojej samotni.

Nim jednak zdąży się ponownie zaaklimatyzować kolejny cios bezlitośnie spada na niego. Dowiaduje się o śmierci swojej matki i tutaj byłam pod ogromnym zachwytem. Emocje, które odczuwał Jason, były doskonale przekazane, przez co (przyznaję się bez bicia) popłakałam się.
Tak! I to już powinien być dla Was sygnał, bo ja zazwyczaj nie płaczę, ale (!) po pokazaniu, jaką miłością Jason darzył swoją matkę i jaki czuł ból po jej stracie, wzruszyły mnie.

Jednocześnie autorka ukazuje, że każde wydarzenie w naszym życiu ma sens, gdyż prowadzi nas do kolejnej podejmowanej przez nas decyzji. I pomimo że czasem są one błędne, to właśnie dzięki nim oraz dzięki tym dobrym znajdujemy się w danym miejscu otoczeni danymi ludźmi.

„Dążenie do ideału jest nudne.” 

Dodatkowo, prócz romansu, do całości zostaje dodany wątek sensacyjny. Szczerze powiem wywołał u mnie on mieszane uczucia i odniosłam trochę wrażenie, jakby on tam nie pasował, ale to może tylko mój dziwny odbiór. Nie raził on aż tak, żeby uznać, że kompletnie nie pasuje, jednak coś mi albo brakowało przez całą książkę, albo coś mi umknęło. Pomimo tego, sam zwrot akcji, jeśli można tak powiedzieć był do przewidzenia, więc jeśli ktoś szuka tutaj nieprzewidywalnej akcji, to raczej niech nie sięga po tę książkę. W końcu jakby nie patrzeć, to nie jest sensacja, a romans 😉. Dla chcących przyjemnej i lekkiej lektury jest to pozycja wręcz idealna. Określiłabym nawet tą historię jako idealną dla zrelaksowania się oraz wyciszenia.

„Wybrałaś odpowiednie miejsce. 
(…)
Wybrałam odpowiedniego faceta.” 

I jak to bywa w życiu dwie różne dusze skrzywdzone w ten sam sposób, których serce biło jednym rytmem spotkało się w odpowiedniej chwili, bo jak to się mówi: Przeciwieństwa się przyciągają.

„Życie jest za krótkie, by bać się zmian
i podejmowania decyzji.
Zawsze przecież można zmienić zdanie.” 

I z Jasonem i z Sam zżyłam się mocno ze względu na to, że oboje są bardzo dobrze wykreowanymi postaciami, ale prócz tego znalazłam w nich, niektóre swoje cechy, a właśnie tacy bohaterowie stają się nam bliscy. Tacy, którzy w pewien sposób są namacalni.

W tej książce nie ma cukierkowej miłości! Pojawił się motyw procesu zakochiwania się w sobie. Może lepiej to widać u Sam, lecz po chwili zastanowienia dostrzegamy to również u Jasona.

Mężczyzna od początku nie ma dobrego zdania o dziennikarce, lecz po jakimś czasie nawet zaczyna ją lubić, a to lubienie zmienia się w iskierkę, która doprowadzi do nieokiełznanego pożaru!

„Wszystko w historii człowieka musi się zgadzać. 
Nie ma możliwości przeskoczenia do kolejnego rozdziału,
pominięcia jakiegoś fragmentu. 
Po prostu nie mamy wyboru.
Musimy przeżyć własne życie od A do Z.
I zrobić wszystko, by na końcu naszej historii był happy end.” 

Odkąd tylko zobaczyłam okładkę do tej powieści, to wiedziałam, że będzie to wartościowa historia. K.N. Haner nie pisze zwykłego romansu czy erotyku. Autorka porusza bardzo ważne aspekty takie, jak zdrada, samotność, wykorzystanie niedoświadczonych kobiet oraz budowanie zaufania. Od pierwszej strony po ostatnią czytałam z ogromnym zainteresowaniem, a podczas tego zostałam zauroczona historią Drwala.

Po czym rozpoznać dobrze napisaną książkę? Jak już wspominałam kiedyś, po tym, że wywołuje emocje. W „Drwalu” nie zabrakło tego i mam nadzieję, że kolejne książki autorki również będą zachwycać, tak jak ta to zrobiła!

Za udostępnienie egzemplarza serdecznie dziękuję autorce oraz Wydawnictwu Edito Red.

10.05.2019r.
Alpha


środa, 1 maja 2019

39# "Stajnia pod lasem"



Tytuł: Stajnia pod lasem 
Autor: Elżbieta Pragłowska 
Rok wydania: 2019 
Wydawnictwo: Novae Res 
Liczba Stron: 182 

Opis:

Rzuć wszystko i załóż stajnię

Winston Churchill twierdził, że żadnej godziny życia nie można uznać za zmarnowaną, jeśli spędziło się ją w siodle. Ta maksyma przez wiele lat była dla Ewy drogowskazem – zawsze i wszędzie towarzyszyły jej konie. Po powrocie z Londynu kobieta w końcu postanawia spełnić swoje największe marzenie i otworzyć własną stajnię. Ale nagle los przestaje być jej przychylny. Małżeństwo Ewy się rozpada, sytuacja finansowa z dnia na dzień się pogarsza, a prowadzenie pensjonatu dla koni zaczyna ją przerastać. Wielka pasja lada chwila może zmienić się w wielką udrękę… Chyba, że pojawi się ktoś, kto pomoże jej wyjść na prostą i sprawi, że tytułowa stajnia pod lasem stanie się oazą szczęścia.


Recenzja:

„Od najmłodszych lat kochała konie, 
uwielbiała ich zapach, 
nawet zapach obornika dobrze się jej kojarzył, 
przywoływał dobre wspomnienia.” 

Odkąd pamiętam, już jako dziecko, kochałam zwierzęta. Głównie fascynowały mnie psy, koty i konie, co w pewnym sensie jest typowe. Kiedyś nawet uczęszczałam na lekcje jazdy konnej, tyle że było to dawno i już większości nie pamiętam, chociaż mówi się, że jazda konna jest jak jazda na rowerze i nie zapomina się tego. 

Tak, więc, gdy tylko dostałam możliwość zrecenzowania tej książki, zgodziłam się bez wahania, ale czy książka sprostała moim oczekiwaniom?

Pasją Ewy od zawsze były konie. Wszystko zaczęło się wraz z posiadaną przez nią klaczą, którą zabrała ze sobą do Anglii i tam już niestety zostawiła. Musiała to piękne zwierzę uśpić. Jednak po powrocie do rodzimego kraju, postanowiła założyć stajnie. Nie spodziewała się jednak, że będzie to duże obciążenie i niekończąca się praca.

W dodatku bohaterka czuje się porzucona, samotna i stara, co powoli zabiera jej radość spędzania w swoim ulubionym miejscu. Ostatnim gwoździem do trumny okazuje się być śmierć jednego z rezydentów pensjonatu. Wtedy też Ewa zaczyna na poważnie zastanawiać się nad sprzedażą stajni. Można powiedzieć, że wypaliła się z biegiem lat i przestaje sprawiać jej to radość, a staje się rutyną, przykrym obowiązkiem.

Do tego dochodzą problemy sercowe bohaterki. Trudna sytuacja z mężem, który opuścił ją, a do tego zdradza z ładniejszymi i młodszymi kobietami oraz interesujący się nią pewien pracownik, z którym wbrew pozorom wiele ją łączy, chociaż Ewa nie zdaje sobie z tego sprawy.

W ten oto sposób dostajemy krótką historię z wątkami romansu oraz lekkiego kryminału, chociaż może w tym ostatnim może trochę przesadziłam. Jednak jakieś tam zaczątki dochodzenia związane ze śmiercią, jednego z lepszych koni w pensjonacie są, tego nie można wykluczyć.

Pomimo małej ilości stron, przez powieść przewija się sporo bohaterów. Od samej właścicielki stajni zaczynając, po pomocnika, dzierżawców, kończąc na mężu kobiety. Postacie klientów Ewy – Vadim i jego córka od początku budziły we mnie niechęć, a ich zachowanie tylko to pogłębiło. Natomiast postać Romana – pracownika, który pomaga Ewie w stajni, zaintrygowała mnie i nawet mogę powiedzieć, że w pewnym sensie zauroczyła. Ukrywający swe uczucia do szefowej, mężczyzna pomału sam nie wie co robić, szczególnie, kiedy na horyzoncie pojawia się mąż Ewy, który próbuje odzyskać i naprawić spalone mosty między nim a żoną. Pozostaje pytanie, co z tym wszystkim postanowi zrobić Ewa?

Po przeczytaniu historii byłam lekko zawiedziona. Naprawdę z ciekawego pomysłu można było wycisnąć jeszcze więcej. Denerwowała mnie bohaterka, która pomimo średniego wieku, zachowywała się jak przysłowiowe dziecko we mgle. Do tego kulejący styl autorki, który nazwałabym surowy, tak jakby nie został poddany obróbce. W tym powtarzające się informacje, przez które odniosłam wrażenie, jakby ktoś autorkę odrywał od pisania, wybijał z toku myślenia i po chwili, jakby wracała powtarzając wspomniane przed chwilą informacje. Jako czytelnik poczułam się potraktowana, jako mało inteligentny odbiorca.

W dodatku zabrakło mi klimatu, który można byłoby świetnie zbudować wokół tej powieści. Wyobraźcie to sobie: poruszane na wietrze gałązki sosen tworzących las o cudownym zapachu, ustępujący miejsca polanie, na której stoi stylowy domek, a nieopodal stajnia z padokiem, a wszystko to doprawione rżeniem koni, szczekaniem psa i śpiewem ptaków. Właśnie tego mi zabrakło.

W książce autorka porusza ważne kwestie, jednak coś nie zagrało, przez co książka trochę straciła, jednak jeśli lubcie konie i podziwiacie te pełne gracji zwierzęta, to być może ta książka jest właśnie dla was 😉

Za możliwość przeczytania serdecznie dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

01.05.2019
Alpha

128# "Odlecimy stąd"

Tytuł: Odlecimy stąd Autor: Anna Dąbrowska Rok wydania: 17.03.2020 Liczba Stron: 332 Wydawnictwo: Wydawnictwo Novae Res  Opis: Dziewiętnasto...