środa, 27 lutego 2019

33# "Skrzynia z uśpionym przeznaczeniem"


Tytuł: Skrzynia z uśpionym przeznaczeniem 
Autor: Weronika Ceynowa 
Rok wydania: 2019 
Wydawnictwo: Psychoskok 
Liczba Stron: 101 

Opis:

Dwie kobiety.
Dwie historie.
Jeden kamień.
Kiedy Simona straciła dziecko, mąż zaczął się od niej odsuwać. Czuła, że zaczyna się dziać coś niedobrego. A kiedy przez przypadek spotkała tajemniczego Alfeusza, nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo może być powiązany z jej życiem...
Ala, córka Simony, po śmierci matki dokonuje niezwykłego odkrycia. W jej szafie – znajduje pudełko pełne pamiętników, w których spisana jest niezwykła historia Simony i Alfeusza. Ala staje się również właścicielką kamienia, który posiada niezwykłą moc. Potrafi on powstrzymać zarazę, która panuje w odległej krainie, znajdującej daleko od Ziemi i zaprowadzić dzięki temu dawny ład oraz porządek. Jak jednak odnaleźć kamień na wielkiej kuli ziemskiej? I czy to wystarczy, by powstrzymać rozprzestrzeniającą się tajemniczą chorobę, która sieje spustoszenie?

To historia doskonale ukazująca trudne wybory pomiędzy uczuciami a obowiązkami oraz rodzinne tragedie, które mogą przydarzyć się każdemu z nas. Obyczajowość i codzienność łączy się z elementami fantastycznymi, dodatkowo wplatając w to świat starożytnej Grecji, czarownic i klątw.


Recenzja:

„Czas płynie szybko jak wodospad,
Kiedyś woda w nim zniknie tak jak i mój żywot.”

Po burzy zawsze przychodzi czas na słońce. To samo tyczy się nieszczęścia w naszym życiu. Zawsze po trudnym okresie znowu wita nas słońce, radość i szczęście. Simona przeżyła ostatnio wielką stratę – poroniła. W dodatku jej mąż cały czas się od niej oddala, zamiast jej pomóc. Kobieta jednak postanawia stanąć na nogi i pomimo żalu oraz smutku wrócić do normalnego życia. Zatrudnia się w nowej pracy jako nauczycielka historii. Już pierwszego dnia spotyka na swojej drodze intrygującego nieznajomego, który przedstawia się jako Alfeusz. Szybko odnajdują wspólny temat i rozpoczynają pogawędkę o ich wspólnym zainteresowaniu. Poruszając temat starożytnej Grecji, wspominają o legendarnej skrzyni zaklętej przez złą wiedźmę. Według przypowieści miała narodzić się dziewczyna, dzięki której klątwa skrzyni zostanie zdjęta, ale tak jak w przypadku burzy i słońca, tak i tutaj istniały dwa rozwiązania. Wybranka miała albo uwolnić zaklętych braci spod klątwy lub jednego z nich obdarować potężną mroczną mocą. Simona nie podejrzewa, że niewinna rozmowa z nieznajomym mężczyzną może odnosić się do jej życia, w którym już zaczęło dziać się coś niedobrego.

„Młody mężczyzna nie wygrał z miłością i ostatecznie odwzajemnił uczucia kobiety.
Gdy brat się o tym dowiedział, zaplanował zemstę z pomocą złej wiedźmy,
u której wybłagał zły urok na bracie.
W zamian miał służyć u niej przez pięćset lat.
Stworzyli czar, który miał uwięzić brata w czasie, czyli miał żyć przez tysiące lat i nie starzeć się, być wiecznie młodym.
Gdyby kogoś pokochał, jego karą byłoby patrzeć, jak jego ukochana starzeje się i umiera.
Kobieta była bardzo niegodziwa i starszego brata ukarała tak samo,
Oczywiście po upływie lat służby.”

Tę krótką książkę można podzielić na dwie części. Pierwsza połowa opowiada o przygodzie Simony, natomiast druga rozpoczyna się w momencie śmierci kobiety. Rozpoczyna się nowa historia, której bohaterką jest jej córka. Tak jak w pierwszej części historii główną rolę odgrywała skrzynia, tak na kolejnych stronach główne skrzypce odgrywa tajemniczy kamień, który pojawił się pewnego dnia przy główce Ali. Zaniepokojona Simona wpierw go wyrzuciła, lecz kiedy kamień znowu się pojawiał, kobieta zdecydowała się go schować, aż do właściwego momentu.

Podczas tego w równoległym świecie Portnolów panuje epidemia choroby, która zbiera krwawe żniwo wśród mieszkańców. Jedyną nadzieją dla nich jest tajemniczy kamień Ali. W tym celu przez specjalny portal na Ziemię zostaje przeniesiony następca trony Portnolów – Mixan. Młody książę musi znaleźć nieznajomą, kamień, a czas ucieka.

„— Nigdy nie ocenia się ludzi,
jeśli nie znamy ani ich samych, ani ich problemów.”

Zarówno w pierwszej i drugiej części historii nie da się nie polubić bohaterów, a przynajmniej było to tak w moim przypadku. Autorka świetnie wykreowała zarówno Simonę, Alfeusza, Tomka, Alę oraz Mixana. Dzięki dojrzale przedstawionych Simonie oraz Ali doświadczamy jako czytelniczy problemów kobiet, które pozbywają się typowego dla ludzi egoizmu i stawiają dobro innych nad swoje. Obie, zarówno matka i córka stawiają wszystko ponad swoją wygodę.

„Dla niego jesteś nadzieją,
Dla mnie szansą na zdobycie tego, co mi się należy.”

Szczerze to sama nie wiem, co myśleć, o tej krótkiej opowieści. Z jednej strony bardzo mi się podobało. Czytając nie mogłam uwierzyć, że to tylko jest sto stron, bo tyle się tam dzieje! Po przeczytaniu byłam usatysfakcjonowana fabułą, autorka wszystko ładnie opisała i zręcznie zakończyła historię. Dzięki prostemu stylowi oraz niewielką ilością stron książkę dosłownie się połyka. Pomimo motywów fantastycznych autorka porusza poświęcenie, dążenie do celów, ochronę bliskich, walka o uczucie, a także trudność podczas wyborów. Myślę, że osoby młodsze, nastolatkowie mogą być zadowoleni po lekturze tej historii. Szczególnie polecam „Skrzynię z uśpionym przeznaczeniem” do przeczytanie przed snem, jest to krótka, ale bardzo interesująca pozycja.

„Niby szczere i prawdziwie kochamy raz, ale ile w tym prawdy?
Czasem możemy kochać kilka osób na nasz własny sposób.
Czas płynie szybko, rok za rokiem, miesiąc za miesiącem, tydzień za tygodnie,
aż zamkniemy oczy i nastanie czas tych, których zostawiamy.”

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję Wydawnictwu Psychoskok <3

27.02.2019
Alpha

sobota, 23 lutego 2019

32# "W objęciach Wroga"



Tytuł: W objęciach wroga 
Autor: Adelina Tulińska 
Rok wydania: 2019
Wydawnictwo: Ridero 
Liczba Stron: 216 
Opis:

Co może powstać z połączenia szczypty magii oraz jednego z najpiękniejszych romansów?
Błądzimy po świecie emocji niczym Romeo i Julia, lecz na pograniczu baśni i snu, gdzie wszystko jest możliwe. Dwa rywalizujące ze sobą rody w czasach pierwszych plemion na ziemiach polskich. Czy to spotkanie przeciwieństw — to próba charakterów? Czy uczucie wygra z lojalnością wobec krwi? Czy Lilu i Deron będą w stanie ocenić, kto jest ich prawdziwym wrogiem?


Recenzja:

Opowieść zaczyna się, kiedy plemię Lilu buduje mur wokół swojej osady, odgradzając się od sąsiadów. Małoletnia córka wodza łamie zakaz opuszczania ogrodzonej wioski i pewnego wieczoru wymyka się w stronę tajemniczych świateł i ogni. Odkrywa, że nad brzegiem jeziora żyje inne plemię. Jednocześnie poznaje pewnego chłopca, żyjącego we wrogim plemieniu. Po krótkiej wymianie zdań Lilu odchodzi, obiecując sobie, że już więcej nie zainteresuje ją temat ogników nad brzegiem. Długo nie wytrzymała, tęskniąc za światłem płomieni i szmaragdowych oczach chłopca. Niestety ich krótką znajomość przerwała katastrofa, w której spłonęła wioska nad jeziorem, a ślad po chłopcu zaginął. 

„— A co będę z tego miał? — zapytał.
Księżniczka uchyliła powieki i popatrzyła na niego tymi niemożliwie niebieskimi oczami.
— A czego byś ode mnie chciał, Deronie? — Uśmiechnęła się przewrotnie.”

Po dwunastu latach mur plemienia Vattów został przebudowany, tereny rozrosły się, tak samo jak wpływy. Zaczęto nazywać ziemie królestwem. Księżniczka Lilu przygotowuje się do poznania kandydata na męża. Jednak jak się okazuje nie jest to przystojny książę na białym rumaku, a o wiele starszy od niej król Osady za Górą. Jeden ruch dziewczyny może doprowadzić do sojuszu lub do wojny.

Lilu podczas spotkania ukazuje swoją empatię dla głodujących poddanych króla Osady za Górą, lecz także, w moim mniemaniu, zuchwałością i w pewnym sensie lekkomyślnością, która sprowadzi na jej lud nieszczęście.

Małżeństwo stanęło pod znakiem zapytania, a młoda księżniczka wyruszyła w drogę powrotną do domu. Jednak podczas tego zostają zaatakowani przez ogromne wilki, na które moc ludu Vattów nie działa. Wszyscy zostają zabici prócz Lilu, która dzięki wielkiemu zrządzeniu losu (lub też nie), zostaje uratowana przez tajemniczego włóczęgę. Po całym zamieszaniu Lilu wraca do domu wprowadzając nieznajomego do grodu oraz swojego serca.

„— To inne plemię. Nie są do nas przyjaźnie nastawieni… Unikamy tego miejsca jak ognia, a oni unikają nas. I niech tak zostanie. Pod żadnym pozorem nie wolno ci się do nich zbliżać. Gdybyś kiedyś zabłądziła w lesie i spotkała któregoś z nich, uciekaj, ile sił w nogach. Zrozumiano?” 

Podczas czytania najbardziej da się zauważyć dwie postacie wykreowane przez autorkę: Lilu oraz Derona.

Główną bohaterką, którą poznajemy już na samym początku historii jest córka wodza Liliana, lecz wszyscy mieszkańcy wioski wołają na nią Lilu. Mała już od początku uświadamia czytelnika, że ma charakterek i zawsze stawia na swoim. To się nie zmienia z czasem, kiedy główna bohaterka dorasta. Jako młoda kobieta nadal charakteryzuje się cechami z dzieciństwa.
Szczerze powiedziawszy nie obdarzyłam Lilu jakimiś głębszymi emocjami. Ot była i czytało mi się przyjemnie, nie wzbudzała we mnie irytacji, ani sympatii.

Co się tyczy Derona, nazywanego inaczej Szkarałtnym Demonem, to można powiedzieć, że zaintrygował mnie. Nawet jeśli dopuścił się tego, czego się dopuścił pod koniec, ale to jest w pełni zrozumiałe z jego punktu widzenia.

MAŁY SPOJLER

Derona poznajemy również na początku historii, chociaż nie jest to wprost powiedziane. Dowiadujemy się tego znacznie później, chociaż nie ukrywam, że już na początku zaczęłam się tego domyślać.

Interesująca jest relacja, jaka nawiązuje się między dwojgiem bohaterów. Z jednej strony widomo, że podąża to w jednym kierunku, lecz drugiej, biorąc pod uwagę podejrzenia dotyczące pochodzenia Derona, które są słuszne, czytelnik wie, że ich przyszłość stoi pod znakiem zapytania.

Oboje czerpią przyjemność ze swojego towarzystwa, a także z droczenia się między sobą. Wszystko pryska niczym piękny sen, kiedy dochodzi do poważniejszych rozmów.

„Kary koń przeskoczył przez wielki przewrócony konar i wylądował miękko na ścieżce. Po chwili rumak mężczyzny zrobił to samo, jeździec się z nią zrównał, odrywając ręce do góry i śmiejąc się głośno. 
— Umiesz tak? 
— Walery… Nie popisuj się! — Lilu zganiła przyjaciela z uśmiechem na twarzy.”

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to język historii. Biorąc pod uwagę wskazówkę od autorki, można mniej więcej określić czasy, w jakich toczy się akcja. Ja określiłam to na wczesne średniowiecze. Do czego zmierzam: Język historii.

Pogrążona w przyjemnej lekturze nagle napotykam się na zwrot: „przybysz z kosmosu”. Niektórzy powiedzą, że to nie jest błąd. Dla mnie jednak interesującej się trochę historią jest to niedopatrzenie. Dlaczego? Już spieszę z wyjaśnieniem. Dawni Słowianie, a może lepiej powiedzieć ludzie, którzy żyli w plemionach, nie znali takiego określenia kosmos, czy kosmita. Są to stwierdzenia względnie nowoczesne. Człowiek żyjący około X wieku, prędzej przypisałby kosmicie miano bóstwa i zaczął się modlić do niego. Dlatego tego typu wypowiedź popsuła mi trochę klimat historii.

To samo tyczyło się szyby, która pojawiła się w powozie.

Wszystko byłoby w porządku, gdyby autorka poprowadziłaby fabułę w swoim wymyślonym świecie, jednak, kiedy mamy wskazany świat realny, wtedy już to trochę razi.

„Brak odpowiedzi to też jest jakaś odpowiedź.”

Pomijając powyższy minus, z ręką na sercu mogę powiedzieć, że spędziłam z „W objęciach wroga” przyjemny wieczór. Nawet nie wiedziałam, kiedy przeczytałam całość, a po takim zakończeniu czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością, a dla wszystkich fanów fantastyki i romansu serdecznie polecam, na pewno spędzicie przy tej książce przyjemny czas.

Za możliwość przeczytania powieści dziękuję autorce Adelinie Tulińskiej <3

23.02.2019
Alpha 

wtorek, 19 lutego 2019

31# "Odwet"


Tytuł: Odwet
Autor: Monika Kortez
Rok wydania: 2019
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba Stron: 290

Opis:

Te dwie rzeczy nigdy nie przemijają: miłość sprzed lat i nienawiść dawnych wrogów

Mogłoby się wydawać, że Morgan ma wszystko, czego współczesna kobieta potrzebuje do szczęścia – kochającego męża, udane dzieci, ambitną pracę na kierowniczym stanowisku… W dniu, w którym w niewyjaśnionych okolicznościach znika jej mąż, cały ten idealny świat zaczyna chwiać się niczym domek z kart. Na jaw wychodzą skrywane sekrety rodzinne, a ratunek przychodzi ze strony osoby, której Morgan planowała już nigdy w życiu nie spotkać... Czy powinna przyjąć pomocną dłoń? Czy będzie potrafiła wybaczyć ludziom, którzy ją zawiedli? Kto na tym zyska, a kto straci najwięcej?


Recenzja:

„Nie uciekniesz przed przeszłością,
ona jest zawsze krok za Tobą.
Nie uciekniesz przed sobą,
nieważne jak szybko będziesz biec.”

Czy w życiu pięknej bizneswoman, pani prezes która właśnie szykuje swoją firmę na targi mody w Mediolanie, może się pójść coś nie tak? A i owszem. Pewnego zwyczajnego dnia znika jej mąż, Marc, a cały grunt osuwa się jej spod stóp. Przygotowywanie pokazu mody, utrzymanie domu, wychowanie dzieci i poszukiwania męża, mogą przerosnąć każdego, w szczególności, kiedy specjalne służby rozkładają bezradnie ręce. Morgan podejmuje decyzję o wynajęciu prywatnych detektywów, lecz los nie zamierza jej również w tym ułatwiać. Na drodze kobiety staje niejaki detektyw Greogry, zmora przesłości Morgan. Kobieta miała nadzieję nigdy więcej go nie oglądać, dlatego postanawia odrzucić pomoc od firmy SPYEYE, jednak dawny kochanek jest na tyle uparty, że podąża w ślad za Mo. Czy Morgan zdoła odnaleźć męża i poradzić sobie z upierdliwym detektywem? Jak zareaguje na nietypową rodzinną tajemnicę, którą przez przypadek odkryje?

„– Ty się po prostu boisz.
Boisz się i znowu uciekasz.”

Powieść prócz głównego wątku zaginięcia męża głównej bohaterki porusza wiele innych spraw takich jak: problemy rodzinne czy przeszłość ciągnąca się za bohaterami. Wszystkie problemy rozpoczynają się wraz z tajemniczym zniknięciem Marca. Mo (Morgan Sangiacomo) powoli rozpoczyna poszukiwania męża. Wpierw zwraca się o pomoc do zaprzyjaźnionego detektywa, lecz kiedy odkrywa, że on nie żyje poszukuje innego rozwiązania.

Tak spotyka irytującego detektywa, który okazuje się jej dawną miłością i tu szczerze dziwiłam się bohaterce. Patrząc na jej zachowanie z początku byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, lecz im dłużej przebywała w towarzystwie Gregorego, którego w sumie w pewnym stopniu polubiłam, to szlak mnie trafiał. Mo w na pierwszym stopniu powinna stawiać odnalezienie męża, gdyż w końcu podobno go kochała, lecz kiedy w polu jej widzenia pojawiał się dawny kochanek, kobieta zaczynała się zachowywać jak niewyżyta małolata.

Bardzo podobała mi się reakcja teściowej Mo, kiedy przyłapała synową na zdradzie. Jedyne czego żałowałam, że kobieta nie na wtykała jej więcej.

(SPOJLER) Ciekawiła mnie jeszcze sprawa mafii i związku rodziny Marca z nią. Kiedy doszłam do tego zwrotu akcji, byłam zawiedziona, że nie było coś więcej o tym powiedziane.

To co mnie irytowało w książce, to czasem powtarzające się wypowiedzi między bohaterami. Głównie tyczyło się to Morgan i usprawiedliwiałam to podczas czytania tym, że bohaterka była roztargniona lub mocno zajęta inną rzeczą, dlatego też nie skupiała się w pełni na toczonej przez nią rozmowie.

Zabiegiem, który zdecydowanie zalicza się na plus, to zapoznanie czytelnika z bohaterami występującymi w historii, dzięki czemu od razu podczas czytania jesteśmy wstanie ich odróżnić.

„Czy w tym uwikłaniu mogła liczyć tylko na niego?
Czy mogła zaufać człowiekowi, który ją zdradził i okłamywał?” 

Główną postacią jest Morgan Sangiacomo prezes Armando Corporation. Z początku miałam do niej obojętne nastawienie, lecz im więcej stron przeczytałam, tym bardziej ta postać traciła u mnie. Mo jest przedstawiona jako postać, która od początku nie miała łatwo. Wrażliwa, artystyczna dusza, która odstawała od innych niezrozumiała przez innych. Określana jako wyrzutek, który pragnie jedynie być kochana. Wykorzystana i zdradzona w przeszłości, teraz szczęśliwa i spełniona matka oraz żona. Próbuje kreować się na silną, samowystarczalną i stałą w uczuciach kobietę jednak, kiedy na horyzoncie pojawia się jej były kochanek, nagle następuje przemiana Mo w dziewczynę, którą była kilka lat temu.

Postać nie jest źle wykreowana, powiedziałabym nawet, że jest świetnie przedstawiona przez autorkę, gdyż we mnie wzbudziła wiele różnych emocji, niestety jednak nie polubiłyśmy się z Morgan. Takie postacie nigdy nie przypadają mi do gustu, lecz dla autorki ogromny plus za to, tak samo jak za tytułowy „Odwet” głównej bohaterki.

Marc był postacią, której było mi najbardziej żal. Porwany na początku, zdradzony przez żonę, a do tego jeszcze rodzinna historia sprawiły, że poczułam największy smutek w stosunku do tej postaci, a Mo znielubiłam.

Tytułowy „Odwet” może mieć również swoje odniesienie w historii Marca. Jednak tym razem to nie on był jego wykonawcą, a raczej stał się jego ofiarą. Na pierwszy rzut oka widzimy idealnego ojca z dobrze płatną pracą, lecz z czasem poznajemy historię Marca, która nie jest za kolorowa, w szczególności, kiedy dojdziemy do jego braci.

Gregory, ach Gregory, który pełni w tej książce rolę bad boya i cwaniaczka. Szczerze nie wiem czemu polubiłam irytującego detektywa. Pojawia się niespodziewanie niczym grom z jasnego nieba. Przystojny cień przeszłości, który pada nagle na Mo powoduje nagły zwrot akcji, a jego denerwujące „księżniczko” nie raz mnie rozbrajało. Gregory należy do tego typu facetów, którym wyjaśnia się drukowanymi literami, że nie oznacza NIE, lecz ten nadal ma to w nosie. Jest święcie przekonany, że może brać to co mu się podoba, a dzięki pretekstowi jakim jest śledztwo w sprawie zaginionego męża dawnej kochanki, może bezkarnie zbliżyć się do głównej bohaterki. Szczerze jak czytałam, to nie raz miałam ochotę kopnąć go w cztery litery, a czasem brakowało mi jego odzywek. Do tej postaci mam mieszane uczucia, lecz jak najbardziej jest na plus w całej historii.

„Przecież mówiłaś, że mnie kochasz…
Że tylko mnie kochasz, księżniczko…
(…)
Kłamałam.”

Z początku czytało mi się książkę naprawdę dobrze. Wszystko układało się w logiczną całość. Dobrze poprowadzony wątek sensacyjny barwni bohaterowie, nawet główna bohaterka, która czasem wydawała mi się bardzo, bardzo naiwna lub roztargniona, żeby nie powiedzieć głupia, bo głupia nie była. I powiedziałabym, że jest to niesamowita opowieść, gdyby nie koniec. W moim odczuciu autorka popłynęła za bardzo w romans, a główny wątek wyjaśniła po macoszemu, przez co skończywszy ostatnią stronę, siedziałam i nie wiedziałam co i dlaczego tak się potoczyło. Dlaczego mąż głównej bohaterki został porwany i przez kogo. Co miało to wszystko na celu.

W końcu odniosłam wrażenie, że całość została tak wykreowana przez autorkę, aby dwójka postaci z przeszłości się spotkała.

„Odwet” jest dobrą książką, której akcja rozwija się równomiernie, przy której można się dobrze bawić, pomimo niektórych niedociągnięć. Jeśli przymknąć oko na tę sprawę, to historia naprawdę jest bardzo przyjemną odskocznią i polecam ją do czytania w szczególności tak jak ja ją czytałam podczas podróży pociągiem.

Za udostępnienie egzemplarza dziękuję Wydawnictwu Novae Res.
19.02.2019
Alpha

niedziela, 10 lutego 2019

30# "Apartament W Paryżu"


Tytuł: Apartament w Paryżu 
Autor: Guillaume Musso 
Rok wydania: 2018 
Wydawnictwo: Albatros 
Liczba Stron: 394 
Opis:

Sztuka jest kłamstwem, które mówi prawdę.
Paryż, pracownia malarska ukryta w pełnym zieleni zaułku. Madeline właśnie ją wynajęła, żeby odpocząć i cieszyć się samotnością. W wyniku nieporozumienia w to samo miejsce trafia Gaspard, młody pisarz ze Stanów Zjednoczonych, który chce w spokoju popracować nad nową książką. Los skazuje tych dwoje wrażliwych samotników na dzielenie jednej przestrzeni życiowej.
Pracownia należała do słynnego artysty, Seana Lorenza; we wnętrzu wciąż widać jego fascynację kolorami i światłem. Pogrążony w smutku po śmierci syna malarz zmarł rok wcześniej, pozostawiając po sobie trzy obrazy, które wkrótce przepadły bez wieści. Madeline i Gaspard, zafascynowani geniuszem i zaintrygowani tragicznym losem poprzedniego lokatora, postanawiają połączyć siły, aby odzyskać te niezwykłe malowidła. 

Zanim odkryją sekret Seana Lorenza, będą musieli zmierzyć się z własnymi demonami, a prowadzone przez nich śledztwo na zawsze odmieni ich życie.


Recenzja:

„Życie nie daje drugiej szansy. Raz stracone okazje przepadają na zawsze. 
Życie nie daje prezentów. 
Życie jest jak miażdżący walec – to despota sprawujący władzę za pomocą 
jednej tylko broni: czasu. 
Czas w końcu zawsze wygrywa. 
Czas to największy morderca w historii. 
Żaden gliniarz nigdy nie wsadzi go za kratki.” 

Historia rozpoczyna się, jak typowy romans. Kobieta i mężczyzna przylatują do Paryża na Boże Narodzenie. Ona, Madeline, była policjantka, która rozpaczliwie chciałaby założyć rodzinę, planuje ten czas spędzić w samotności, aby odpocząć. On, Gaspard, dramatopisarz, odludek, który nawet nie posiada telefonu, zamierza w samotności napisać kolejną sztukę. Jednak los spłatał tej dwójce figla i przez małą pomyłkę wynajmują ten sam dom. Dom, który należał do zmarłego malarza.

Nowopoznani mieszkańcy odkrywają, że historia nieżyjącego artysty jest mroczna, nieszczęśliwa i skąpana we krwi. Rozpoczynają małe dochodzenie, które rodzi nić porozumienia między nimi, chociaż pojawiają się między nimi zgrzyty.

Powoli odkrywają kolejne tajemnice posuwając się w śledztwie. Dowiadują się wielu szczegółów o życiu malarza, który na początku był zwykłym graficiarzem. Aż dochodzą do punktu kulminacyjnego, którego ja się domyśliłam, jednak to nie miało znaczenia, bo emocje naprawdę sięgały zenitu.

Podczas trwania całej akcji, zarówno Gaspard jak i Madeline są poddawani próbom, walczą z rozterkami i własnymi demonami, które nie raz mogły już ich zniszczyć. Madeline nawiedza wizja rodziny, którą mogła już dano założyć, gdyby nie zdrada partnera, natomiast Gaspard ciągle obwinia się o śmierć ojca.

Podczas lektury rodzi się pytanie: Co odkryje dwójka obcych sobie ludzi, która ma wspólny cel?

„– Bo w gruncie rzeczy, 
czy jest coś smutniejszego niż widok pokrewnej duszy 
przemieniającej się w dusze potępioną?" 

Jeśli chodzi o postacie, to dawno nie miałam tak mieszanych uczuć, jak podczas czytania tej powieści. Bohaterowie denerwowali mnie, ale też zyskali moją sympatię. Bardzo spodobał mi się kontrast w emocjach, bo to nadawało im realizmu. To właśnie powodowało, że wydawali się realistyczni zupełnie tak, jakby autor opisywał historię żywych ludzi.

Czy w tej powieści mam swojego ulubieńca?

Nie.

Dlaczego?

Ponieważ każda postać wprowadzała do powieści tyle, że nie można było podzielić ich na interesujące i te mniej, a przynajmniej w moim odczuciu. Każdy bohater był potrzebny, a jego zachowanie i przyzwyczajenia dopełniały całości historii.

O Madeline i Gaspardzie już trochę powiedziałam, więc czas na głównego zamieszanego, Seana Lorenza, którego nie poznajemy, że tak to ujmę, osobiście. Jest bardzo ważną, można powiedzieć, najważniejszą postacią, lecz dowiadujemy się o niej jedynie od innych bohaterów, czy w przedstawianych przez autora artykułach.

Sean Lorenz stał się popularny dzięki poznaniu i zainspirowaniu się urodą swojej przyszłej żony Penelopy. Zauroczony jej urodą wpierw jako zwykły graficiarz malował jej podobizny na wagonach metra. W późniejszych latach sławę osiągnął dzięki serii portretów swojej żony, natomiast kiedy osiągnął szczyt sławy porzucił malowanie. W jego życiu pojawiło się inne szczęście – jego synek. Los dla malarza jednak nie był łaskawy. Podczas jednej z wystaw, rodzina Lorenza została porwana, a on sam dostał jedynie żądanie okupu oraz palec swojego synka. Później jest tylko gorzej. Śmierć dziecka odbija się na malarzu, zaczyna chorować, aż umiera, pozostawiając trzy tajemnicze obrazy, których nikt nie widział.

“Sztuka jest jak pożar, 
Powstaje z tych, których spaliła.” 

Nie ukrywam wpierw czytało mi się ciężko, ale może było to spowodowane nauką do egzaminów, przez co nie miałam aż tyle czasu na czytanie co zawsze. Im bardziej rozkręcała się akcja tym trudniej było mi się oderwać od niej i z powrotem usiąść do powtarzania anatomii czy podstaw zoofizjoterapii. Im więcej poznawałam z historii tym chciałam więcej i więcej.

Kiedy zgłaszałam się do booktouru, byłam przekonana, że to kolejny romans. Jak bardzo byłam zaskoczona, kiedy dostałam powieść, która bez żadnych wątpliwości może stać na równi z książkami Dana Browna o przygodach Roberta Langdona.

Emocje jakie budziła ta książka, to coś niesamowitego! 

Pomimo że to było moje pierwsze spotkanie z autorem, to myślę, że nie ostatnie!

Za możliwość przeczytania dziękuję @imaginationcornerpl z instagrama!

Alpha
10.02.2019

środa, 6 lutego 2019

29# "Kruk" PRZEDPREMIEROWO



Tytuł: Kruk
Autor: Katarzyna Mieszczanin
Rok wydania: 07.02.2019
Wydawnictwo: Novae Res
Liczba Stron: 132

Opis:

Uważaj, komu mówisz „nie”

Jedna niewinna rozmowa odmieniła życie pewnej młodej kobiety. A ściślej rzecz biorąc –zakończyła je. Kiedy rok później znaleziono w lesie nad jeziorem jej nagie ciało, pytań było znacznie więcej niż odpowiedzi. Co oznaczają rękawiczki, jedyna część garderoby, jaką miała na sobie ofiara? Czy zwłoki dziecka odkryte po drugiej stronie jeziora mogą mieć coś wspólnego z tą sprawą? I czy to możliwe, by morderca zaplanował zbrodnię idealną? 
Dwaj przyjaciele, komisarz Piotr Kruk i podkomisarz Marcin Kołodziej, będą musieli zbadać każdą dostępną poszlakę, by spróbować rozwikłać tę wyjątkowo trudną zagadkę kryminalną. Wygląda bowiem na to, że przestępca jest obdarzony wyjątkowym sprytem i inteligencją...najważniejsze?

Recenzja:

„W powietrzu dało się wyczuć lekki podmuch wiatru.
Wiatru, który owiewał jej bezwładne martwe ciało,
Porzucone w pośpiechu pod osłoną nocy przez potwora.”

W lesie nad jeziorem zostaje znalezione nagie ciało młodej kobiety, która niedawno urodziła. Jedyne co ma na sobie to para skórzanych rękawiczek. Na drugim brzegu odnaleziono zwłoki dziecka. Śledztwo podejmują dwaj przyjaciele komisarz Kruk i jego partner podkomisarz Kołodziej.
Prócz toczącego się śledztwa mamy również zaznaczony wątek romantyczny, który kiełkuję pomiędzy wybuchowym Krukiem, a Danusią, siostrą żony Kołodzieja. Chociaż na początku komisarz zapiera się nogami i rękami, żeby go nie swatać, z czasem lega i nawiązuje się jakaś nić porozumienia pomiędzy Danusią a Piotrem.

Dodatkowo pomiędzy rozdziałami są wplatane urywki z życia ofiary, coś na kształt pamiętnika. I chociaż śledztwo toczy się własnym tempem, to czytelnik dużo dowiaduje się właśnie z tych wspomnień.  

„– Chodź. Napijemy się kawy.
Patrol już jest.
Chociaż nie jestem pewien,
Czy pomimo obstawy Danka jest tutaj bezpieczna.”

Miałam nadzieję, na naprawdę dobry kryminał. Nawet po przeczytaniu uważam, że ta historia miała potencjał. Zbrodnia doskonała, niebanalny motyw, jedynie zabrakło mi porządnego dopracowania historii i wgłębienia się w odmęty pracy detektywistycznej. Samo podejście do sprawy doświadczonego Kruka stawia go pod znakiem zapytania. Nie wspomnę o ciągłym piciu kawy, robieniu przerw, wątku pobocznego z potencjalną dziewczyną oraz absurdalną propozycją wstawienia zdjęć ofiary do mediów internetowych. Oglądając już same seriale detektywistyczne jak Bones czy The Fall, można zauważyć, że ludzie zajmujący się sprawami kryminalnymi nie wrzucają zdjęć ofiar na Facebooka z nadzieją, że ktoś rozpozna zamordowanego i dobrodusznie się zgłosi.

Każda organizacja detektywistyczna posiada bazę z danymi. Po za tym pobiera się próbki DNA do badań identyfikacyjnych, które naprowadzają na tożsamość ofiary. Dopiero później w fabule zostało to wspomniane, przez co zaczęłam się zastanawiać, czy autorka to sprawdziła, czy poprzednia scena nie została poprawiona.

Kolejna sprawa dotyczy co prawda pobocznego wątku, jednak też wzbudziła we mnie kontrowersje. Kruk dostaje wiadomość, że jego potencjalna ukochana może być śledzona, a nawet zostać zaatakowana w szpitalu, do którego trafiła również po napadzie na nią. Detektyw wpierw zawiadamia jednostki, jedzie czym prędzej do niej, lecz w momencie jak jest już na miejscu i dowiaduje się, że kobieta ma już ochronę, idzie na kawę z partnerem nawet do niej nie zaglądając.

I może w tym momencie budzi się we mnie niepoprawna romantyczka, ale kiedy bohaterce grozi niebezpieczeństwo, to pomimo zapewnionej ochrony, powinien ruszyć szanowne cztery litery i sprawdzić co z dziewczyną. Tak odniosłam wrażenie, że niezbyt mu na niej zależało, bo ważniejsza okazała się kawa.

„Zwłoki kobiety leżały przykryte gałęziami i liśćmi.
Było to zrobione niedokładnie, więc albo ktoś się spieszył,
Albo nie zależało mu aż tak na ukryciu ciała.”

Zatrzymując się na dłużej przy bohaterach muszę niestety stwierdzić, że byli dosyć jałowi. Przynajmniej ja z żadnym nie nawiązałam jakiejś nici porozumienia. Chemia nie zadziałała.

Natomiast komisarz Piotr Kruk, który na co dzień pracuje w śląskim komisariacie wydał mi się dosyć wybuchowy. Zbyt łatwo się denerwował i okazywał emocje. Zastanawiałam się często podczas lektury, czy doświadczony detektyw nie powinien być bardziej opanowany. Na chłodno podchodzić do wykonywanego zawodu, a także w relacjach koleżeńskich.

Sama ofiara, którą była niejaka Anna Paluch wydała się dosyć naiwna. Spragniona miłości kobieta, bez słowa sprzeciwu wykonywała polecenia spotkanego przypadkiem mężczyzny, z którym po jakimś czasie zaczęła się umawiać. Jak wiadomo nie skończyło się to dobrze, a morał z tego taki: trzeba było słuchać matki, kiedy mówiła, że z obcymi się nie rozmawia 😉

„Ofiara leżała na brzuchu, jej ręce były skrępowane z tyłu,
Była całkiem naga.
Jedynie na dłoniach miała rękawiczki.

Żałuję, że autorka nie poświęciła większej uwagi do przygotowań i rozplanowania powieści, gdyż ta książka mogła być hitem. Jak wspominałam motyw zabójstwa, wykonanie go, dla mnie były fenomenalne. Czytając „Kruka” nie tylko nie zżyłam się z bohaterami, ale też odczułam, że książka została napisana szybko i na kolanie, nad czym bardzo ubolewam.

Za udostępnienie egzemplarza dziękuję Wydawnictwu Novae Res.

Alpha
06.02.2019

niedziela, 3 lutego 2019

28# "Druga Szansa"



Tytuł: Druga Szansa 
Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk 
Rok wydania: 2018 (wznowienie) 
Wydawnictwo: Uroboros 
Liczba Stron: 330 

Opis:

Julia budzi się w tajemniczym szpitalu. Nie poznaje własnego odbicia w lustrze, nie pamięta, jak się tu znalazła. Z czasem dowiaduje się, że cała jej rodzina zginęła w pożarze. Jedynie Julii udało się przeżyć, choć na skutek odniesionych obrażeń straciła pamięć. Nazwa ośrodka, Druga Szansa, powinna napawać pacjentów otuchą… Co jednak myśleć o kobiecie, która ciągle wróży Julii śmierć...

Recenzja:

„To tylko sen…otwórz oczy i żyj” 

Co byście czuli, kiedy obudzilibyście się w nieznanym miejscu, które okazałoby się ośrodkiem o nazwie Druga Szansa. Brzmi optymistycznie prawda?
Jednak Wy nic nie pamiętacie, nie poznajcie siebie w lustrze, a jedyne co Wam mówią to, to że Wasza rodzina zginęła w pożarze, a Wy trafiliście pamięć od odniesionych obrażeń.

W takiej sytuacji znalazła się Julka. Jakby było mało w ośrodku poznaje chłopaka o przezwisku Kruk oraz kobietę, która straszy ją rychłą śmiercią.
Aaa! Wspomniałam, że dziewczyna widzi tajemniczą postać rodem z horroru, która błaga żeby Julka się obudziła? Nie? No to teraz już wiecie.

Dziewczyna zaczyna dostrzegać rzeczy sprzeczne z informacjami podawanymi przez pracowników Drugiej Szansy. Co zrobi Julka w sytuacji, w której nie może nawet zaufać samej sobie?

„Cisza. 
Otula mnie. 
Miękka. 
Lepka. 
Straszna. 
– Boję się.” 

Pierwszą osobą, którą poznaje po obudzeniu, i która wydaje się jej pomóc jest psychiatra ośrodka – Zofia Morulska. Kobieta przeprowadza z Julią sesje, na których dziewczyna ma sobie przypomnieć wydarzenia z przeszłości. Psychiatra pomaga jej opowiadając o przeszłości Julki, która podobno się wydarzyła, jednak dziewczynie coś nie pasuje. Zaczyna dostrzegać różnice między tym co sobie przypomina, a przekazywaną prawdą przez lekarkę.

Dodatkowo poznaje w ośrodku chłopaka o przezwisku Kruk, który zaczyna odradzać jej branie leków. Na początku Julka nie chce posłuchać go, lecz im bliżej poznawała Adama Krukowskiego, tym bardziej mu ufała. Razem rozpoczynają poszukiwania prawdy, którą pracownicy ośrodka próbują zataić.

„– Adam? – wydusiłam z siebie. 
Chłopak prychnął, wpatrując mi się głęboko w oczy. 
– Widzę, że ktoś coś dzisiaj łyknął – szepnął 
– No chyba że ten błędny wzrok to na mój widok.” 


Chyba śmiało mogę powiedzieć, że polubiłam główną bohaterkę. Julia ma dwadzieścia dwa lata, a przynajmniej tak się dowiadujemy. Czy może to być nieprawdą? A może sama Julia nie ma na imię Julia? Bohaterka z postępującą fabułą robi się coraz bardziej zagubiona. Dzięki narracji pierwszoosobowej, jako czytelnicy mamy możliwość przeczytać, co dziewczyna przeżywa i jakie myśli ją nawiedzają. Czasem faktycznie nie mogłam uwierzyć, że dziewczyna jest dorosła, ze względu na oczywiste fakty, które miała przemycane przed nosem, a które skutecznie ignorowała. Jednak daje do myślenia fakt, że bohaterka nic nie pamiętała i z jednej strony mogła na nowo uczyć się ludzkich zachowań, które jak wiemy nie zawsze kryją za sobą dobrą intencję.

Bohaterem, którego pokochałam od pierwszego pojawienia był Adam Krukowski. Jego wygląd nie miał nic z tym wspólnego! Przysięgam! No dobra, może troszkę… ale, ale! Moje serce zdobył swoim charakterem, niewyparzonym językiem i bezszczelnością. Nie raz parskałam śmiechem po przeczytaniu jego kolejnego genialnego pomysłu!

Natomiast Zofii Morulskiej od początku nie lubiłam. Zawsze na taki typ osoby włącza mi się dzwoneczek w głowie. Jej z początku słodkawe podejście, pieszczotliwe nazwy przyprawiały mnie o mdłości. W życiu codziennym od razu uważam na takie osoby i po pierwszej styczności z tą postacią od razu powiedziałam sobie: Aha! Ona coś ukrywa!

Jednym słowem: NIE CIERPIĘ TEJ BABY!

„ – Spokojnie, nie chciałem cię urazić. 
Różne typy tu trafiają. 
Trzeba uważać, z kim się człowiek zadaje. 
Nie wyglądasz, co prawda na szaloną, ale kto wie? 
Może odwrócę się na chwilę, 
a ty zadźgasz mnie gałęzią?” 

Po przeczytaniu „Drugiej Szansy” uważam, jak na razie, że jest to najlepsza książka autorki. Miałam na razie do czynienia z serią „Kwiat Paproci”, trylogią „Wiktoria Biankowska” i właśnie „Drugą Szansą”. We wspomnianej serii, czegoś mi brakowało, a tutaj, pomimo że od pewnego momentu domyślałam się jak historia się zakończy, naprawdę byłam zachwycona. Czytało mi się przyjemnie, a główna bohaterka nie doprowadzała mnie do szewskiej pasji. Jedynie co, to brakowało mi kogoś takiego, jak Jaga z „Kwiatu Paproci”, jednak nie sądzę, żeby było potrzebne umieszczać taką postać w tej historii, dlatego nie traktuję tego jak minus powieści.

Sam klimat książki, który daje już sama okładka, a potem tocząca się fabuła, jest idealnie skonstruowany. Styl w tej historii jest prosty, dzięki czemu czyta się w mgnieniu oka.

Ciekawi mnie jedna sprawa, czy historia jest skończona, czy autorka planuje kiedyś kontynuację, bo za taki koniec, to można po prostu zabić!

Za możliwość przeczytania książki i wzięcia udziału w bookturze dziękuję Malwinie z instagrama @zaczytana_tak_po_prostu <3
Alpha
03.02.2019

128# "Odlecimy stąd"

Tytuł: Odlecimy stąd Autor: Anna Dąbrowska Rok wydania: 17.03.2020 Liczba Stron: 332 Wydawnictwo: Wydawnictwo Novae Res  Opis: Dziewiętnasto...